piątek, 4 września 2009

"I can fly come to the dream"

     Dzisiaj w nocy pochowano Michaela Jacksona. Nie nazwę się jego wierną, wielką  fanką  (jakich wiele się pojawiło już po śmierci króla) , bo nigdy taką nie byłam, a kłamanie i udawanie najmniejszego sensu nie ma. Nie mogę też również powiedzieć, że ten człowiek był mi obojętny - wiadomość że odszedł ktoś taki jak on również i mną wstrząsnęła. Mam nadzieję, że teraz wszyscy czepialscy dadzą mu spokój i Michael będzie mógł spoczywać w pokoju. Boli mnie jednak tylko to, że na czyjejś śmierci, ktoś inny zaczyna zbijać fortune. Nie powinno się tak robić. Nie tylko pieniądze są w życiu ważne.  

Piosenka dla Michaela... 

     Zainteresowanie moje wzbudził również powstały w Korei film o skokach narciarskich, a raczej o początkach rozwoju tej dyscypliny. "Take off" (lub "Ski Jump")  jest kolejnym filmem z serii, ukazującym dążenie ludzi do swoich marzeń (przykład chociażby filmu "Gol!" opowiadający historię emigranta pochodzenia meksykańskiego, który trafia do zespołu Newcastle United i rozpoczyna prawdziwą piłkarską karierę). Nie mogę napisać nic więcej na temat tego filmu, gdyż go zwyczajnie w świeie nie widziałam (29.07  była dopiero premiera w Korei, a nie wiadomo kiedy film ten dotrze do Europy o ile dotrze)  jednak mogę wypowiedzieć się na temat soundtracku, który już posiadam i z przyjemnością słucham. Nie wspomniałam o tym filmie bez powodu.  

Take Off Trailer...

Może tylko ja tak mam, że widząc nagrania tego typu robi mi się cieplej na sercu. Kiedy widzę wspaniałe chwile związane ze sportem - cudowne wygrane, zdobywanie kolejnych tytułów, rywalizaca fair play, nie mogę zrozumieć ludzi, którzy zamiast samym sportem (chociaż nazywają się wielikimi fanami) wolą się interesować tym z kim co dany sportowiec robi itp. Nie kieruje tych słów do nikogo konkretnego - dzielę się jedynie z innymi swoimi myślami. Po to głównie założyłam bloga. 

     Dzisiaj tak filozoficznie i refleksyjnie, ale nawet pogoda za oknem zachęca do takiego a nie innego nastroju.  

2 komentarze:

  1. Na początku napiszę, że nie stałam się fanką Michaela po jego śmierci... jego muzyką i samym nim fascynuję się od 11 roku życia, także już kawał czasu. To tak żeby było jasne...
    Mi zupełnie nie przeszkadzają ludzie, którzy zaczęli słuchać muzyki króla po jego odejściu, wręcz przeciwnie cieszę się, że zwrócili na tak fantastyczne piosenki uwagę, może pomoże im to zmienić coś w swoim życiu, może wskaże im to jakąś drogę. Zaobserwowałam na lastfm, że Michaela słuchają 14, 15 letnie dziewczyny, uważam, że to może im wyjść tylko na dobre. Cieszę się, że wspomniałaś o "fantastycznej" rodzinie Jacksona... to co wczoraj pokazali woła o pomstę do nieba.. nie wiem czy widziałaś zdjęcia i filmik jak pijana La Toya Jackson opuszcza tzw after party???. ŻAL.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ania, ja widziałam i powiem ci, że poczułam się strasznie tym zniesmaczona. Jak napisałaś, jednym słowem żal.
    Ja niestety mam takie przeczucie, że film ten może do Europy nie dotrzeć, ale koniecznie musimy to oglądnąć, nie wiem jak- Jedźmy do Korei na film! ;))- A wielkie "fanki" Gregora/Morgiego/ Berniego/ każdego innego/ są po prostu śmieszne. Tylko szkoda, że psują ten sport i jego ideę. Zdecydowanie ta pogoda nie służy optymizmowi.

    OdpowiedzUsuń