niedziela, 25 października 2009

For girls only! :P

"Bad boys, bad boys whatcha gonna do? 
Whatcha gonna do when they come for you?
Bad boys, bad boys whatcha gonna do? 
Whatcha gonna do when they come for you?"
                                Bob Marley - Bad Boys

     Niedzielny wieczór, a ja się znowu zastanawiam:
a) dlaczego jutro musi być poniedziałek?
b) dlaczego znowu jestem nie wyspana?
c) dlaczego nic nie umiem na ten tydzień....
Dobra, zadaje pytania retoryczne bez odpowiedzi...

     Obiecałam kilka fotek z czwartkowego spotkania z Wiślakami. Będąc już przy tej tematyce, to Wisła wygrała wczoraj mecz u siebie w Sosnowcu  2-1 z Piastem Gliwice. Cieszy kolejne zwycięstwo i zdobyte trzy punkty, zwiększające tym samym przewagę nad drugim w tabeli Ruchem. Czekam tylko na moment, kiedy nasi piłkarze będą umieli połączyć skuteczność gry z jej jakością. I już jestem w trakcie załatwiania biletów na mecz z Legią...

       

     Miałam być w piątek w Katowicach na imprezie, ale jednak nie pojechałam, czego troszkę żałuje, ale co się odwlecze to nie uciecze :) Wczoraj za to, Kraków miał okazję przeżyć jedną z większych imprezowych nawałnic. Do Krakowa przyjechała nie istniejaca Zawadka, Taksika zgarnęło się po pracy i wraz z Socze, poszłyśmy na sobotnie baunsy ^^ Po wstępnym zebraniu ulotek z ofertami tanich drinków, i przejściu rynku, wyladowałyśmy na ul Szewskiej w klubie Rewolucja. O dziwo udało nam się na samym wejściu znaleźć wolny stolik (głupi ma szczęście?). Ucieszyła mnie niezmiernie obecność rury do tańczenia z podświetlanym podestem (sentyment po Rodos...). Zamówiłyśmy dwa kamikadze i pijąc głównie za nasze zdrowie, szybciutko trzy kieliszeczki na łebka zniknęły. Później to juz tylko zabawa, udowadniająca że:
1) tak wychowałam pannę Krocze, że nie dość że jest moją nędzną repliką to co gorsza, zaczyna mieć podobny tok myśleniowy na imprezach co i ja :D
2) co mnie nie zabije to mnie wzmocni, a alkohol ostatnio bardzo mnie wzmacnia, bo kto by nie odleciał a przynajmniej nie odczuwałby dyskomfort po:
-kamikadze 
-dwóch Heinekenach
-Sex On The Beach
-vodka&tiger (kolejny mit..... to też nie daje kopa -.-)

Świetnie tańczyło się na rurze z jakimiś skandynawamii którzy byli chyba biseksualni bo tak samo lepili się do facetów jak i do lasek. Później postanowiłyśmy zmienić klub na Carpe Diem na św Marka, tam też sobie potańczylyśmy głównie do najbardziej rozpoznawalnych kawałków MJ. Zabawnie było jak szukałyśmy przed godziną 2 w nocy właściwego przystanku aby móc wsiąść w nocny jadący na Prokocim. W autobusie, Taksa mnie uświadomiła że nie znamy wyniku pojedynku Adamek vs Gołota, i jak szalona dzwoniłam po znajomych aż w końcu odebrał mnie jeden jedyny mój kochany Bartosz <3>

Ja: Przepraszam, pana loki są naturalne czy to trwała ondulacja?
*
T: Dobry wieczór, czy można zapalić? (w sensie że papierosa w pełnym autobusie)

Ludzie się krzywo na nas patrzyli.... zdecydowanie za krzywo x) Do domu wróciłyśmy taksówką, a mily pan taksówkarz podał Asi cudowny lek na pozbycie się czkawki - cukier z McDonalda, okazuje się być skuteczny i niezawodny na tego typu dolegliwości! Ja jak zwykle głodna w środku nocy stwierdziłam że odgrzeje sobie barszcz ukraiński i poczęstuje nim gości. W sumie, przegadałyśmy siedząc na sofie i ogladając jakieś durne teledyski w TV do 6:30 starego czasu.... Rano ciężko było wstać....

          

     A dzisiejsze popołudnie spędziłam na słuchaniu audiobooka Chłopów Reymonta.... wymiękłam przy drugim rozdziale tomu pierwszego i zasnęłam. No kurde, ile można się podniecać umierającą krową i ziemniakami? o.O Doszłam mimo to do wniosku, że Reymont dużo wcześniej przewidział chorobę wściekłych krów...  
     
     Facebook mi powiedział, że jutro będzie dobrym dniem i że umrę w 2113 roku zaatakowana przez buta i dziką żyrafę ^^ 

czwartek, 22 października 2009

All about P.M <3

     Dzisiaj w restauracji "U Wiślaków" odbyło się spotkanie z piłakrzami Wisły Kraków, oraz sztabem trenerskim bez Macieja Skorży który w tym czasie przebywał w Warszawie. Najpierw była część oficjalna, czyli wręczenie licytowanych na cel charytatywny koszulek poszczególnych piłkarzy, następnie przywitanie przez rzecznika prasowego i prezesa klubu. 
W między czasie położyłam przed Patrykiem Małeckim dyktafon Sylwii aby nagrać odgłosy całego spotkania. Niestety lub tez stety, zabawka ta zafascynowała wyżej wspomnianego mężczyznę. Po nawiązaniu kontaktu wzrokowego i grożeniu palcem, przeszłam z nim do konwersacji.

Ja: Zostaw ten dyktafon.
Patryk: Co?
Ja: Zostaw ten dyktofon...
Patryk: Ale ja go wyłączyłem.

     No loool. Czyli całe nagranie Sylwi poszło się kulturalnie jebać. Nie mogłam sobie odmówić przyjemności zadania pytań, które na tle innych były mądre i w sumie trudne. 

Pytanie do Pawła Brożka: Twój były kolega z drużyny Adam Kokoszka, w bardzo szanowanej gazecie jaką jest Super-Expres powiedział cytuje że jest to ostatni gwizdek dla Pawła Brożka na wyjazd z kraju. Czy skorzystasz z jego rad i wyjedziesz z kraju czy w nim zostaniesz?

Pytanie do Piotrka Brożka: Czy czkeasz na pojawienie się konkurenta na twojej pozycji, bo wiemy że jedynie Junior Diaz mółby cie zastapić ale on raczej w reprezentacji Kostaryki tak gra. Uważasz ze przydałoby się trochę rywalizacji na tej pozycji czy wolisz pozostać tym niezastąpionym numerem jeden?

Po zakończonym spotkaniu, gdy wszyscy kibice rozeszli się do domów dzierżąc dumnie auografy swoich ulubieńców na koszulkach, szalikach (jak dla mnie idiotyzm zbierać podpisy na tych dwóch rzeczach no ale...) karteczkach, plakatach, siadłyśmy z panną T przy piwku tzn ja piłam Tyskie a ona Energy Drink Biała Gwiazda. Podszedł mnie pan Mały (w konspiracji z moją sąsiadką która widziała że nadchodzi i kazał jej być cicho) i przestraszył a raczej spytał czemu tyle pije, ile mam lat. I dlaczego tak dużo palę. Po dyskusji że to nie moje reszti papierosów ustaliliśmy kompromis że to faceci tyle wypalili x) Generalnie mnie gościu nie kojarzy chociaż rzucałam mu datami gdzie, jak i z kim byłam i miałam z nim styczność. 

P: O! To dzisiejsza gazeta?
Ja: No tak. Ale nie ma nic o tobie.
P: Ja nie czytam o sobie.
Ja: Eee chociaż nie, jest... jedno zdanie że zagrasz z Arkiem Głowackim w meczu z Piastem.
P: A dlaczego miałbym nie grać?
Ja: Nie wiem, ale to jest Przegląd Sportowy
~*~
P: O masz internet! Ej załącz mi naszą-klasę obczaje sobie dupy.
~*~
P: Ile ty masz lat?
Ja: 18.... i trzy miesiące.

Ogólnie było bardzo fajnie, nie wiem czy mogę coś jeszcze napisać. Pewnie bym i mogła bo dużo rzeczy zostało powiedziane ale jestem za bardzo zmęczona żeby sobie przypomnieć o nich. Niestety spanie tylko 2 godziny i funkcjonowanie  na jednym Tigerze daje się we znaki. Fotki wkrótce :)))

Amigos! :)

PS. Sylwia dziękuje za zajebsite popołudnie i wieczór! :** Trzeba teraz wbijać na trening! 

poniedziałek, 19 października 2009

Krocznym krokiem w dorosłość!

"Czas ucieka, choć nikt go nie prosi 
Wkrótce drogę wybierzesz już własną
I niedługo przestanie ci grozić
Dozwolone od lat 18
Ale choćbyś przekroczył trzydziestkę
Gdy pewnego dnia kiepski masz nastrój
To rób wszystko, co tylko na świecie
Dozwolone do lat 18"
                                                      Czerwone Gitary - Dozwolone od 18 lat





Szanowni Państwo,
jest mi niezmiernie miło, mogąc ogłosić że szanowna Panna Krocze (vel Socze) dnia dzisiejszego, w świetle prawa polskiego oraz konstytucji RP, stała się osobą pełnoletnią (czyt. skończyła 18 lat) co równoznaczne jest z tym, że jest dorosła. Może teraz robić co chce, pić i palić, ćpać na upartego też może, bo nikt jej tego nie zabroni! :D
Kochana, jeszcze raz Sto Lat i oblewamy za 6 godzin :****

~*~
     W piątek wieczorem kopnęłam sie do Niepołomic do wspomnianej już wyżej Panny Krocze, w celu uniknięcia w domu prac remontowych (ściąganie boazerii i inne dziwactwa...). Pojechała ze mną moja koleżanka Kundzia Soplicowa ^^ miała być obalana właśnie z piątku na sobotę. Zrobiłyśmy sobie pizze, która o dziwo była jadalna i nie zaszkodziła żadnej z nas. Jakoś później złapała nas migrena i ostatecznie poszłyśmy spać przed 2 nad ranem (gdzie się podziały te czasy co zarywałyśmy noc aż do świtu żeby rano wstać na Planice?). Następnego dnia rano zanim wstałyśmy i zjadłyśmy śniadanie było południe. Zabrałyśmy się ambitnie za projekt z mediów, bo kiedyś trzeba go zrobić. Wyszło fajnie, jednak będą wprowadzane zmiany gdyż rozwijam się pseudo dziennikarsko. Wsadzę kiedyś ten filimik tutaj na bloga . Siedząc w kuchni razem z Joanną i jej tatą kulturalnie napiliśmy się po dwa wściekłe psy na łebka. Następnie zostałam obdarowana orzechami włoskimi i dynią przez państwa S. i mogłam wrócić do Krakowa. Moi rodzice nie próżnowali, zdążyli ogołocić przedpokój i zorganizować imprezę. Chcieć to znaczy w końcu móc.

     Wczorajszy mecz między Wisłą Kraków a Lechem Poznań był ogłoszony jako hit kolejki. Szczerze mówiąc, liczyłam ze odbędzie się on już na nowym, zmodernizowanym stadionie lechitów gdyż właśnie wtedy byłaby możliwość zorganizowania wyjazdu naszych kibiców na ten mecz. Niestety wszystko działo się we Wronkach. Wszystkie te budowy nowych stadionów czy też modernizację, zmuszają kluby do tymczasowego przeniesienia się na bardziej kameralne obiekty. Razi w taki sytuacjach brak większości kibiców, co odbija się niejako na jakości spotkania. Z takim samym problemem boryka się nie tylko Wisła grająca w Sosnowcu ale również jak widać Lech. Wracając jednak do tematu. Mecz był bardzo wyrównany, obu drużynom zależało na wygranej, i ogólnie był na wysokim poziomie przez większość czasu. Szkoda tylko że niestety dla Wiślaków, był on przegrany po strzale Lewandowskiego w drugiej połowie. Porażka taka mniej mnie jednak boli, gdy wiem że nie była to szmaciana gra, tylko prawdziwa walka. Nawet najlepszym zdarza się przegrywać. Rewanż na wiosnę u nas! Wtedy wygramy!



     Zaprezentowano ostatnio medale na IO w Vancouver 2010. Mnie się one podobają, mają coś w sobie takiego fajnego x) Ah i w ogóle czekam jak babcia poprzywozi mi różne gadżety olimpijskie :) <3


     Z mądrości mojej pani dyrektor: "Jest z nami dwie osoby." (sytuacja na dzisiejszym wykładzie, prowadzonym przez Erikę Rosenberg opowiadającej o Oskarze i Emilii Schindler)

     

środa, 14 października 2009

Bananowy Jesion x)


"And girls
They wanna have fun
Oh girls
Just wanna have fun..."

                     Miley Cyrus - Girls Just Wanna Have Fun (remix)

     Troszkę mi się nudzi (chociaż mam trochę zadań z matematyki do zrobienia ale jakoś tak mi się nie chce... :)) postanowiłam że napiszę notkę. 

     Jest zajebista pogoda! Nie wierzyłam w te wszystkie prognozy pogody, które mówiły że będzie padał śnieg, ale jednak... pada! Z deszczem co prawda i dlatego jest mokro, ale myślę że w takim tempie będę mogła szybko ulepić bałwana :D przerażające jest tylko to, że jest połowa października a na zewnątrz biało....

  

 
     
     Dzisiaj świętujemy obchody rocznicy powstania Komisji Edukacji Narodowej powszechnie nazywanym Dniem Nauczyciela. Z tej właśnie okazji, wczoraj w moim LO odbył się koncert zespołu Małe Słowianki. Pozwolę sobie zacytować perełki pani dyrektor wypowiedziane podczas jej w miarę krótkiego (20 minut) przemówienia.

1) "Kieruję te słowa teraz do rodziców..... zdajemy sobie sprawę że wasze dzieci do diamenty które pomagamy was oszlifować..."

2) "Mogę powiedzieć w tej sytuacji, że każdy z naszych nauczycieli jest w pełni sprawny umysłowo." (przy okazji zachwalania tego, że nauczyciele mogą uczyć wiecej niż jednego przedmiotu)

3) "Dziękuje też orkiestrze...kapeli. No nie wiem jak tacy muzykanci nazywają sie w takim zespole."

     Taaaa :) Wieczorkiem na imprezę tzn na urodziny kumpeli Socze. Party zapowiadało się dość ciekawie. Stwierdziłam że mam ochotę poeksperymentować :D nie miałam jeszcze okazji nigdy pić Vodka&RedBull, tyle słyszałam o tym, że daje kopa, odlatuje się i nie wiadomo co jeszcze, a prawda jest taka że wypiłam tego drina tak jak zwykły soczek bez zbędnych ceregieli. I jakoś "popalić" mi on nie dał. Skusiłam się też na drinka z wyprzedaży (tj był na liście tańszych drinków), bardziej skusiła mnie nazwa "Erotic Explosion" . Jednak nie był za specjalny. Piłam lepsze i tyle w tym temacie. Wniosek jest jeden: zimne piwo nie jest złe, cierpię jedynie że nie było Heinekena.

    

  

     Z klubu wyszliśmy jakoś ok 2 w nocy. Stwierdziłam, że to niepowtarzalna okazja do tego aby wpaść do panów z pod Hali Targowej na kiełbaski. Większość znajomych, którzy przyjeżdżają do Krakowa zabieram wieczorami właśnie tam, z racji tego że jest to niepowtarzalny, swoisty folklor. Od godziny 20.00-03.00, od poniedziałku do soboty, swoją niebieską Nyską przyjeżdżają panowie, rozkładają dwa blaszane grile (bardzo proste w swej budowie), rozpalają ogień z drewna i zaczynają smażyć kiełbaski. Podają je na gustownych, papierowych talerzykach, z bułką i musztardą (oczywiście jeżeli ktoś chce jest również ketchup), a do popicia oranżada. Ostatnio stało się tam modne jedzenie plastikowymi sztućcami... cóż, wiem to ja, stali bywalcy oraz sami ci panowie że tak kiełbasek się nie je, ale niestety, ludzie zaczynają się robić tacy "ąę". W każdym bądź razie - uwielbiam tą miejscówkę, zawsze jak wracam z meczy to się tam zatrzymuje, no i w chwilach gdy jestem głodna x) A i panowie już mnie kojarzą, i wiedzą że lubię bułki kręcone :D porozmawiałam sobie z nimi nawet troszeczkę <3

  

     Doobra, rozpisałam się trochę o kiełbaskach ^^ gdy się najadłam, kupiliśmy w całodobowym pół litra Soplicy, z zamiarem wypicia jej, ale buteleczka grzeje się u mnie w torebce i czeka na piątek. Ja poszłam sobie śpać, a reszta to no comment, nikt nikomu nie przeszkadzał :D  

     Byłam dzisiaj w MORDzie na ul Koszykarskiej i ustaliłam sobie termin egzaminu na prawko. 30.10, g.7.30...... Jesion= R.I.P

~*~

Z całkiem innej beczki. Buszując dzisiaj po onecie znalazłam artykuł o intrygującym, jak zwykle bardzo charakterystycznym temacie "Były piłkarz Wisły radzi: Uciekajcie z Polski!".  Szanowny pan Adam Kokoszka, w bardzo poważnej gazecie (Super Express) powiedział jakże mądre rzeczy.

"- Mam radę dla moich kolegów z Ekstraklasy - uciekajcie z Polski i to jak najszybciej - mówi popularny "Kokos". - Na przykład Paweł Brożek - to dla niego ostatni gwizdek. A Robert Lewandowski? Co z tego, że ma 21 lat? W Polsce juz niczego się nie nauczy. Najtrudniej zrobić pierwszy krok, czyli wyjechać. Choć później ważne jest, żeby regularnie grać."

Nie lubię gościa, przyznaję się do tego otwarcie. Zwłaszcza po przeczytaniu tego materiału ciśnienie momentalnie mi skoczyło. Zadufany w sobie chłopczyk, kopiący piłkę zaczyna prawić morały. Regularna gra? A czy on wie co to znaczy, grzejąc cały czas ławę w klubie włoskiej Serie B. Nie lubię gościa - nie lubię go za zuchwałość, bezczelność ale przede wszystkim za to jak się zachował robiąc wielki szum koło swojej osoby.

Link do wywiadu

~*~

Moja przyjaciółka, czytając moją ostatnią notkę zadała mi dość ciekawe pytanie ^^ (nie ma ona nic wspólnego ze skokami i z tym co się w tym świecie dzieje, więc usprawiedliwiam ją)  

R. 

2009-10-11 11:35:11

ale mam takie jedno pytanko co do jednego zdania w ostatniej notce a wlasciewie do wytluszczonego pytania

2009-10-11 11:35:33

co do cholery u Ciebie znaczy fanynka :P

Ja 

2009-10-11 11:36:09

fanynka - ogólne pojęcie dotyczące rozhiseryzowanych nastoletnich dziewczynek rzucających majtki skoczkom :D

R. 

2009-10-11 11:36:56

bo wlasnie tak kminie bo fanynka to planetoida i zastanawialam sie jaki to ma zwiazek z notka :P

Ja 

2009-10-11 11:37:38

o.O

     I tym miłym astronomicznym akcentem zakończę :)

 

 



     

sobota, 10 października 2009

Zakopane - tam gdzie zawsze czeka na mnie deszcz...


"Więc chodź pomaluj mój świat, na żółto i na niebiesko.
Niech na niebie stanie tęcza malowana twoją kredką.
Więc chodź pomaluj mi życie, niech świat mój sie zarumieni..."
                                                                     2+1 - Chodź pomaluj mój świat


     Tak, kolejny dzień za nami. Dość męczący, jakby się na to nie patrzeć. Ale od początku może :).... w piątek wieczorkiem przyjechaa do Krakowa panna Krocze. Poszłyśmy do Carrefoura zrobić zakupy na wyjazd. Wiązało się to z ogromną głupawką.

(przed półką z jogurtami)
Asia: Który chcę jogurt?
Ania: Wybierz.... ten, ten, ten, ten i TEN! 

     

     Ogólnie było dużo śmiechu, i moja mama po powrocie podejrzewała nas o to, że coś piłyśmy. A my dobrą zabawę możemy mieć też bez procentów :) Jakoś ten wieczór był tak czy siak w naszym wykonaniu spokojny. 

     Sobota. Budzik dzwoniący o godzinie 5 rano - bezcenne (a za wszystko inne można zapłacić kartą Master Card). Szybkie ogarnięcie się i doprowadzenie do perfekcji i na dworzec. Udało się zdążyć na wcześniejszy Szwagropol wyjeżdżający do Zakopanego więc o 6:20 już jechałyśmy. Drogę generalnie przespałyśmy, chociaż od Nowego Targu trajkotałyśmy jak nakręcone o sklepach w Paryżu. Zaskakujące było to że nie było wcale tak bardzo zimno jak się wysiadło z autokaru. Dla pobudzenia ciała i zmysłów, kawusia za 3zł w McDonaldzie i pod COS po akredytacje. Przyśpieszyłyśmy trochę kroku bo chciałyśmy zdążyć na skoki kombinatorów. Oczywiście w COSie musiało się okazać ze akredytacje są już na skoczni. A jakimś starszym działaczom bardzo się podobało że młode dziewczyny za nimi idą -.- Pogoda była w sumie bardzo dziwna - deszcz, słońce, cisza, deszcz ze słońcem i tak w kółko. Mnie chyba nigdy nie bedzie dane przyjechać do Zakopanego i natrafić na ładną, słoneczną pogodę. W zawodach oprócz Polaków przyjechały też reprezentacje Słowacji, Bialorusi a potem dojechała kadra Kazachstanu. Był też nawet japoński działacz który mówił ze Japończycy są bodajże do środy w Szczyrku. Konkurs przebiegał bardzo szybko, sprawnie i płynnie.

     Zawiedli mnie trochę kibice. Nie dość, że jakimiś marnymi oklaskami dopingowali jedynie Małysza, to była ich doslownie garstka. Większość to nawet były wycieczki, które na chwilę w ramach urozmaicenia przyszły popatrzeć. Dopiero po zawodach takiej rangi widać, dla kogo ten sport coś znaczy i przychodzi nie tylko dla znanych twarzy sportowców, tylko dla samej radości z oglądania skoków. Zwłaszcza że wstęp był wolny, a i pogoda też była do przetrwania. Na pewno nie było tak jak na LGP. Ciepła kurtka, porządne buty, termos z herbatą do plecaka i na prawdę dałoby radę przetrwać te 2,5 godziny. Gdzie się podziałyście wszystkie fanynki?

     Pierwsze miejsce na podium oraz tytuł Mistrza Polski zdobył Adam Małysz, drugie Łukasz Rutkowski, trzecie Kamil Stoch. Tuż za podium uplasowali się Stefan Hula, Piotr Żyła i Andrzej Zapotoczny.

     Po całej dekoracji (koronacji jak to stwierdziłam :D) połapałyśmy chłopaków z naszej kadry aby odpowiedzieli na kilka pytań ( pytanie do Krzyśka Miętusa, Ja: Jak oceniasz dzisiejsze zawody? KM: No...eee.... fajnie było. xD) i niestety trzeba było się zbierać w drogę powrotną do domu. I kurde, nie lubię tego momentu gdy wiem że to koniec. Jutro też są zawody na dużej skoczni, a mnie nie będzie. Cieeeeerpię.


                                                               


     

niedziela, 4 października 2009

If you just believe...


"If you just believe
You can move mountains with dreams (...)
No one says it's easy
And no one says you have to be perfect
But as long as you try
You're always gonna find it was worth it"
                                                      Suzie McNeil - Believe

     Koniec a zarazem początek tygodnia. Od jutra znowu w kółko robienie tego samego aż do piątku. No nic, dam radę! Chociaż i tak wiem już, że będę jutro wkurzona od samego rana... W końcu musiało to się stać - studenci zwalili się do Krakowa, i znowu będą mi zajmować miejsce siedzące w tramwaju i stać w kolejce po kawę! Grrr.....

     No ale....
      
     W piątek na szczęście się wyszalałam na imprezie :) bo od czasu COCu to tak zaczynałam dziadzieć. I jest dobra wiadomość dla mnie, ale dla innych może już nie - wracam do formy! Zagadał też do mnie jakiś chłopak czy może sobie zrobić ze mną zdjęcie, i zaraz po mojej zgodzie mnie pocałował tak w usta.... Dobrze że był sensowny bo inaczej bym go pobiła x) Po krótkiej konwersacji dowiedziałam się że jest z Austrii, że w klubie jest z rodzicami i ich znajomymi. Niestety - nie jest modne nie kochać Gregora Schlierenzauera (bo jak to powiedziała austriaczka że jego się albo kocha albo nienawidzi), nie wspominając już o uznaniu go za super słodkiego, super przystojnego i nie wiadomo jeszcze super jakiego... No cóż... Nie wmówi mi już jednak żaden nauczyciel że ja się po niemiecku nie porozumiem bo to jest G-Ó-W-N-O prawda! O!

             (bo trzeba się w życiu umieć ustawić ^.^)

     Sobotę miałam trochę taką sentymentalną, moje gimnazjum jak co roku urządzało Festyn Jesienny, który jest jednym wielkim zjazdem absolwentów, chwalących się swoimi osiagnięciami przed byłymi nauczycielami. Miły uśmiech na kacu nie koniecznie dobrze mi wychodził. Zszokowana byłam, gdy niespełna 13/14 latek podchodzi do mnie z tekstem "Ejj.... masz obstawić szluga??". O________O  kurde, nie jestem jakaś stara i wielce dorosła, jednak nie umiem zrozumieć dziecka proszącego o papierosa które sięga mi ledwie pod biust i na dodatek gra w piłkę nożną (był to jeden z uczestników turnieju gimnazjów dlatego wiem że trenuje)... Coś tu jednak jest nie tak.

                   (fot2 przyjaciół z biegiem lat się nie traci :*)

     Zimowe Igrzyska Olimpijskie zbliżają się wielkimi krokami - jeszcze tylko 130 dni. A ja zajawiłam się na oficjalne maskotki! Są takie słodkie po prostu. Muszę chyba napisać do kuzyna wybierającego się do Vancouver żeby kupił mi parę gadżetów :)) Zakochałam się też w Smerfie z wczorajszego odcinka Mam Talent <3