poniedziałek, 29 marca 2010

Dekalog pana H.

1. Nigdy nie będę oceniać ludzi pod kątem pochodzenia, statusu majątkowego, religii i światopoglądu oraz koloru skóry.

2. Sprawiedliwość to hasło na literę 'S' w encyklopedii.

3. Nie ufać politykom, a jak ich wybieramy to patrzeć na ręce. 

4. Przynajmnie raz w roku pójdę: raz do teatru, dwa razy do kina, raz na koncert lub plenerowe wydarzenie muzyczne, oraz przeczytam przynajmniej trzy książki.

5. O ile to możliwe ograniczę oglądanie kretyńskich seriali i reklam w telewizji.

6. Jeżeli muszę słuchać radia to tylko Trójki lub RMF Classic.

7. Nie będę ulegać mitom autorytetów. 

8. Jestem osobą sceptyczna, sama robię, sama myślę, sama decyduje o sobie.

9. O ile mam pasje to je kultywuje i rozwijam. 

10. O ile będę mieć dzieci to nie kupię mu kolorowanki. 

Z racji ostatniej już lekcji WOKu w tym roku szkolnym, pan H. podzielił się z nami dekalogiem, którym współczesny człowiek powinien się kierować. Hmm.... co myślicie?

niedziela, 21 marca 2010

Wiosna :)

Na początek daje link do filmiku z castingu :) taka sklejka zrobiona przez Orange.

I jeszcze jeden filmik co mi się podoba, a zwłaszcza to co mówi i jak się zachowuje pan blondyn, kibic Legii ;]

"Tak zawsze jest, ci grają, rozgrywają, dochodzi Chinyama i pfffff...." święte słowa i jak dobitne :D

A tak po za tym to tydzień jakoś zleciał, w piątek były dni otwarte UJ. W ogóle cud miód pogoda była i porobiłyśmy sobie z Socze fotki na rynku i nie tylko :) wieczorem postanowiłyśmy wyjść na miasto. Mnóstwo anglików, głównie homoseksualistów, ale bardzo kulturalnych i dobrze mi się w ich gronie bawiło :) Troszkę się wypiło, jak zwykle, tyle że rano gdy doszło do tego nie korzystne cisnienie to ja osobiście umierałam. O 16 zaczął się mecz ligowy pomiędzy Wisłą a Lechią. Z racji tego że byłam z dobrą godzinę wcześniej obcykałam na dziesiatą stronę trenera Kasperczaka, oraz rozgrzewających się chłopaków. Potem zaczął się mecz. Pierwsze 45 minut bez większych emocji - no chyba że warto wspomnieć że dostałam piłką w noge ;] W drugiej połowie było dużo ciekawiej, generalnie momentami nie wyrabiałam podczas robienia zdjęć. Ostatecznie mecz skończył się 3-0 dla Wisły (w końcu!), fotki wyszły bardzo fajne (mój tata stwierdził że za dużo mam Łobodzińskiego vel Achillesika, ale co ja poradzę że on się tak akurat często mi przed obiektywem się kręcił? :D).

A jutro poniedziałek, i znowu nie chcę tego tygodnia, bo jestem taaaak nie wyspana. Ale dobrze że zbliżają się święta, odpocznę.   


poniedziałek, 15 marca 2010

TAK TAK TAK!!!



TAK TAK TAK!!! DOSTAŁAM SIĘ DO ORANGE SPORTU!!! MOJE MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ .... NIECH LEPIEJ DRŻĄ ZE STRACHU BOREK, SZPAKOWSKI, SZARANOWICZ.... NADCHODZĘ JA I KIEDYŚ NA PEWNO ZAJMĘ ICH POSADĘ :)) 

niedziela, 14 marca 2010

I found myself in wonderland! Propably that was the worst week ever...

Dobra. Tydzień temu podniecałam się że tydzień był mega-hiper fajny. Dla równowagi, ten natomiast był do dupy. I to takiej wielkiej i ciemnej dupy. Generalnie wszyscy działali mi na nerwy, jednym słowem nie podchodzic do mnie bo ugryzę. Wywołałam wojnę światową z pewnymi osobami w klasie, ale należało im się. Jednakowoż wymyśliły sobie te panie bardzo mądrą plotkę na mój temat. Cóż.... dziecinada, nie ruszyło mnie to w żaden sposób. Świadczy to tylko o nich, o tym że nie umieją skonfrontować się ze mną twarzą w twarz. Dobrze, że są jeszcze osoby, które są w stosunku do mnie w porządku.

W piątek poszłam z tatą i Dziubkiem do pubu "U Wiślaków" oglądać mecz Wisły z Jagiellonią. Niestety tylko remis. Mimo to, mieliśmy ubaw z Dziubkiem z pewnego pana na boisku. Ah  bo warto by było w ogóle dodać, że poszłam sobie w środę na zakupy, w ramach leczenia mojej "depresji". I oczywiście zgodnie z ironią losu, wyglądając wyjątkowo  nie wyjściowo (włosy spięte w kucyk byle jak, bluza z kapturem i ledwo co widoczny makijaż, a na twarzy wyraz niezadowolenia z życia - cóż, w takiej postaci tez mnie można zobaczyć) musiałam spotkać KOGOŚ. Ale kurde.... czemu ten KTOŚ nie może być osobą mało znaną?! Grrr.... w każdym bądź razie - stoje sobie w kolejce do przymierzalni w Zarze z kilkoma parami spodni. I nagle przede mną jak grzyb po deszczu wyrastają panowie Małecki i Boguski, z czego tego pierwszego na mój widok pojawia się wieeeeeelki smile. No cudnie po prostu ;] ale spoko, wchodze do kabiny przymierzam te spodnie tak długo jak się da, byleby tylko sobie oni poszli. W końcu wychodzę, a oni dalej stoją! Przechodząc obok nich nagle słyszę "Cześć" ze strony Patryka i wzrok Bogusia przypominający tą emotkę ---> o___O Tak, miałam ochote powiedzieć że cały czas jednego z nich uważam za buraka, a drugiego za gwiazdorka zakichanego, ale ograniczyłam się do mruknięcia "Hej" i poszłam sobie dalej przed siebie. W każdym badź razie, w piątek mieliśmy ubaw po pachy oglądając mecz bo dopowiadaliśmy sobie różne anegdotki kto z kim gdzie i jak xD

Dzisiaj natomiast poszłam z całą rodzinką do kina na Alicje w krainie czarów w 3D. Z racji tego, że ja mam wielki sentyment do filmów Walta Disneya, Johnego Deepa i wszelakiego rodzaju magicznych historii, nie mogę powiedzieć nic więcej jak to, że film bardzo mi się podobał, ma fajną pointe (o którą nawet z młodsza siostrą się pokłóciłam) i cudowny soundtrack :) cud, miód i orzeszki... 


     

Mam jeszcze nie zdrową fazę na Irlandię i wszystko co irlandzkie ^^ nie wiem czy nie wyskoczę gdzieś na początku wakacji do Irlandii, a zwłaszcza do Galway. Mrrr... 

poniedziałek, 8 marca 2010

Dzień kobiet :)



Być kobietą, być kobietą - marzę ciągle będąc dzieckiem,
być kobietą, bo kobiety są występne i zdradzieckie...
Być kobietą, być kobietą - oszukiwać, dręczyć, zdradzać
nawet, gdyby komuś miało to przeszkadzać.

Mieć z pół kilo biżuterii, kapelusze takie duże
i od stałych wielbicieli wciąż dostawać listy, róże.
Na bankietach, wernisażach pokazywać się codziennie...
Być kobietą - ta tęsknota się niekiedy budzi we mnie.

Ekscentryczną być kobietą - przyjaciółki niech nie milkną,
czas niech płynie w rytmie walca, dzień niech jedną będzie chwilką.
Jakaś rola w głównym filmie, jakiś romans niebanalny...
Być kobietą w dobrym stylu, Boże, daj mi...

Gdzieś wyjeżdżać niespodzianie, coś porzucać bezpowrotnie,
łamać serca twardym panom, pewną siebie być okropnie...
Może muzą dla poetów, adresatką wielkich wzruszeń?
Być kobietą w każdym calu kiedyś przecież zostać muszę!

Być kobietą, być kobietą - marzę ciągle... itd.

Ach, kobietą być nareszcie, a najczęściej o tym marzę,
kiedy piorę ci koszule, albo... naleśniki smażę...

Szaga czaga karirarira czaga, szaga kara karira
szaga kara karirarira czaga, szaga kara karana
czaga kara karirarira czaga, szaga kara karira
szaga kara karirajra czaga ah!

~*~

Moje kochane panie!

Z okazji Naszego święta, chciałam Nam wszystkim życzyć przede wszystkim dużo szczęścia, wytrwałości i cierpliwości do mężczyzn, a przede wszystkim cieszenia się tym kim się jest i jaką kobietą się jest :)

A do moich dziewczynek - żebyśmy zawsze bawiły się tak zajebiście w naszym gronie, że do szczęścia płeć przeciwna koniecznie potrzebna nie była :***

niedziela, 7 marca 2010

Crazy week

Ten tydzień był całkowicie zakręcony! Wydaje mi się, że piosenka Matta Duska - Good News, wyjątkowo tu pasuje :) No ale od początku. 

Poniedziałek był to dzień wyjątkowo przełomowy. Nawet się na taki nie zapowiadał, ale dostałam po południu telefon z Orange Sportu że zapraszają mnie w sobotę na przesłuchanie do Warszawy!! Szok! Szok! Szok! Nie liczyłam że w ogóle spojrzą na moje zgłoszenie. Radość ogromna i latałam 10cm nad ziemią. Tydzień nie mógł się zacząć lepiej! 

Wtorek to był już długo wyczekiwany dzień. Wieczorem w filharmonii koncert Matt Duska właśnie. O mało się nie spóźniłam ale na szczęście spokojnie znalazłam swoje miejsce na balkonie i z niecierpliwością czekałąm na początek koncertu :) W ogóle Matt to bardzo sympatyczny człowiek, spontaniczny, wiecznie uśmiechnięty, szanuje swoich fanów. A przy okazji jest w moim mniemaniu mega przystojny! I ten głos! Mrrr! W każdym bądź razie, koncert był bardzo przyjemny, wszyscy tańczyli, klaskali i śpiewali. Z racji tego że byłam na balkonie, Matt zwrócił na mnie swoją uwagę, a po wykonywanej piosence pomachał mi i powiedział że wszyscy powinni brać ze mnie przykład (tak, Jesion gibała się cały czas, klaskała i rozkręcała imprezę x]). Po koncercie Matt zszedł do hollu i pozował do zdjęć, podpisywał płyty i z każdym kto chciał zamienił dwa zdania. Oczywiście ja jestem na tyle zdolna że nie wzięłam sobie ani płyty, ani aparatu żeby zrobić zdjecie. Jednak przeczekałam jak się ten tłum przewalił i pogadałam sobie z Mattem tak że organizatorzy już nas pogadali. Zleciało nam 15 minut nie wiadomo kiedy.

Matt: Masz dobry akcent. 
Ja: Dzięki, mam rodzine w Kanadzie to może dlatego bo rozmawiam z nimi po angielsku.
Matt: W Kanadzie?! Super! A olimpiade oglądałaś?
Ja: Oczywiście że tak! Cieszę się że w hokeju wygrała Kanada złoto.
Matt: To fantastycznie!

I jeszcze o różnych takich pierdołach gadaliśmy, w każdym bądź razie zakończyło się "big huuug!" 

Środa, dzień który najchętniej bym wymazała z mojej pamięci. W każdym bądź razie, nie było przyjemnie. No comment.

Piątek. Do wyjazdu do Warszawy został jeden dzień, wstępnie dostałam kategoryczny zakaz wyjazdu ale mama podjeła temat i pojawił sie cień nadziei. Wieczorem mecz Wisły z Arką, i kurde niestety druga przegrana z rzędu. Wiślacy! Cholera jasna, co się z wami dzieje?! Wszyscy kibice chcą trzeciego mistrzostwa kraju z rzędu!!

Sobota. Po kłótniach i prawie płaczach, padła spontaniczna decyzja że mam się zbierać i tata zawozi mnie do Warszawy. Po 4 godzinach jazdy, przebrnięciu przez śnieżyce w okolicach Kielc dojechaliśmy na miejsce nawet przed czasem. Wcześniej pytaliśmy się policjantów gdzie właściwie ul.Twarda się zaczyna bo był numer 1, 2, 3 po czym zaczyna się inna ulica już. Panowie policjanci bardzo zorientowani w terenie, najpierw stwierdzili że nie wiedzą gdzie ta ulica jest po czym otworzyli plan miasta i stwierdzili że jednak już eg. No ok. Weszłam do budynku Orange Sport, było już kilka innych osób, dostałam numerek 56 i czekałam na swoją kolejkę. Kobieta która się tym zajmowała (tzn rozdawała numerki) powiedziała że było ogólnie 500 zgłoszeń i wybrano 50. Fajnie no nie? :D W końcu weszłam do full profesjonalnego studia z jeszcze innym chłopakiem, dostaliśmy słuchawki z mikrofonem, i siedzieliśmy przed dużym ekranem i mielismy mecz komentować (akurat Wisły i Polonii). Przed samym komentowaniem dźwiekowiec poprosił żebym policzyła wolno i w miarre wyraźnie do 20. Śmiesznie było, bo jak się liczy tak bez myślenia to się nie zwraca uwagi jakie te nazwy momentami są śmieszne :) Komentowanie miało być na luzie, więc pozwoliłam sobie przy golu Małego wspomnieć anegdotke o strzelaniu przez niego goli po nocy :) Skończyło się a my po zjedzeniu w Złotych Tarasach (nie lubie tego sklepu......) zabraliśmy się w drogę powrotną do domu. W Krakowie byliśmy przed północą. We wtorek maja mi dać znać, czy mnie chcą jako komentatora czy nie :) TRZYMAĆ KCIUKI!

Fotki dodam jutro bo mi się dzisiaj nie chce.... :D Cóż, lenistwo.