środa, 30 grudnia 2009

Ostatnie chwile starego roku

     
     No cóż, minął kolejny rok :) szybko prawda? Mnie osobiście to przeraża.... jednak żyje się chwilą i co ma być to będzie! 

     Wiem że jutro a raczej już dzisiaj nie będę miała czasu żeby napisać ostatnią notkę w roku 2009 dlatego robie to teraz. Krótkie podsumowanie? Ten rok był dziwny, zaczął się w bardzo szalenie i w lekko popierdolony sposób, i jakby nie patrzeć taki był przez cały czas. Przez te 12 miesięcy  zmieniło się wiele, wydarzyło się jeszcze więcej. Przede wszystki przekroczyłam magiczną granicę dorosłości oraz miałam okazje spełnić marzenia z dzieciństwa. Poznałam prawdziwych przyjaciół, nowe miejsca i rzeczy. Przekonałam się że mogę liczyć tylko na siebie, a to co robię ma jakiś sens. Dziękuje tym co zawsze byli przy mnie, bez was na pewno byłoby inaczej. Kocham was! :* 

     Życzę wszystkim moim znajomym, oraz tym którzy tutaj zaglądają, aby rok 2010 był dla każdego udany, aby postanowienia noworoczne które każdy sobie zakłada zostały spełnione. A sobie życze bezproblemowego zdania matury, i wybrnięcia z pewnych sytuacji w szkole obronną ręką przed feriami :))

               

 

                       

                 

To byłby taki krótki kalejdoskop tego co w tym roku było w jakiś sposób dla mnie ważne i znaczące :) 

A to są jeszcze piosenki, które spokojnie mogłyby podsumować kończący się rok 2009. 

Nie pozostaje mi nic innego, jak jeszcze raz życzyć szampańskiej sylwestrowej zabawa, no i co, widzimy się za rok! ;);*

~*~

EDIT

     Droga Socze/panno Krocze :)

Dziękuje Ci:

-za głupawki
-za jedzenie musli w szkole na przerwach
-za picie i sie nie spijanie
-za chodzenie po nocy do kina
-za wagarowanie
-za to że tolerujesz mnie taką jaką jestem
-za akcje typu Radom
-za skoki 
-za wszystkie wyjazdy
-za to że jesteś :*

I wieeeeele innych..........

Teraz mogę iść spać z czystym sumieniem :)

 

środa, 23 grudnia 2009

We were dreamers....

     Święta, święta.... Czas spędzania czasu z rodziną, składania życzeń, szukania prezentów pod choinką,  pieczenia ciast. A dla mnie w tym roku jakoś wyjatkowo święta są wyprane z tego wszystkiego. I nie chce mi się ich obchodzić, bo to przetrwanie kolejnego wieczoru z rodziną, z którą akurat zżyta nie jestem (a w tym roku właśnie jade do tej strony przez ktorą chyba cały czas nie jestem akceptowana jako wnuczka....). Sztuczne uśmiechy, zagadywania na siłe "jak w szkole?" i wysłuchiwanie o osiągnięciach wszystkich tylko nie moich. Nie chodzi mi o to żeby być w centrum uwagi przez cały wieczór, czasami nawet lepiej jeżeli o mnie zapomną. Jednak nikt nigdy nie zauważa moich osiągnięć, moich pasji ktore kroczek po kroczku rozwijam. Do wszystkiego dochodzę sama lub czasami pomagają mi w tym jedynie przyjaciele. 
Już chcę żeby to wszystko się skończyło. Żeby była już sobota najlepiej.  Mimo to;

WESOŁYCH ŚWIĄT! 

niedziela, 20 grudnia 2009

Koncert Disney :))


Wczoraj byłam w Warszawie, na koncercie piosenek Disneya. Każdy kto mnie zna, wie, że moją największą słabością są właśnie bajki disneyowskie oraz towarzyszące im piosenki :) tak więc, jak się dowiedziałam o tym, że taki koncert jest od razu kupiłam dwa bilety dla siebie i swojej młodszej siostry.

Do stolicy pojechaliśmy cała rodzinką samochodem w ramach Wielkiej Integracji Rodzinnej. Warszawa przywitała nas nie odśnieżonymi ulicami oraz chodnikami co uniemożliwiło na przykład wjazd na parking pod Pałac Kultury. Od razu poszłyśmy z sisterem do Sali Kongresowej, gdyż wolę być pół godziny wcześniej niż wchodzić w trakcie koncertu (tak jak to niestety miało miejsce...). Moja mam się śmiała, że będę najstarszą osobą na występie, ale okazało się że wśród dzieci było też sporo młodzieży (troszkę młodszej ode mnie no ale byli) oraz mnóstwo rodziców. Za mną siedział w ogóle bardzo sympatyczny pan, z którym zdecydowanie sie dogadywałam gdyż tak samo jak ja wyłapywał błędy artystów w tekście i znał również wszystkie piosenki tak jak ja, więc od czasu do czasu wymienialiśmy się uwagami. A przede mną siedziała tak słodka para nastolatków właśnie, gdzie chłopak wziął dziewczynę na randkę na ten koncert (ja bym chyba odleciała ze szczęścia gdyby chłopak taką niespodziankę mi sprawił!) i dopiero po godzinie chwycił ją za rękę! To na prawdę było słodkie :)
Ale wracając do samego koncertu. Muzyka była grana oczywiscie na żywo przez Polską Orkiestrę Symfoniczną Iuventus w towarzystwie z Chórem Akademickim Uniwersytetu Warszawskiego. Dyrygent przed każdą praktycznie piosenką, opowiadał w kilku zdaniach z jakiej jest ona bajki i wprowadzał w klimat. Soliści czyli Natalia Kukulska, Gaba Kulka, Karolina Trębacz, Kuba Molęda i Łukasz Dziedzic, śpiewali piosenki z bajek "Piękna i Bestia", "Mała Syrenka", "Pocahontas", "Alladyn", "Śpiąca Królewna",  "Herkules", "Zaczarowana", "Księżniczka i Żaba". Były również motywy muzyczne z pozostałych bajek min. "Piotruś Pan", "Kubuś Puchatek", "Bambi", "Alicja w Krainie Czarów", "Kopciuszek" i wiele innych... Mogę powiedzieć, że jestem usatysfakcjonowana :)

Jednak nie zawsze jest kolorowo. Trzeba być mną, żeby być w Warszawie raz na ruski rok, wejść do Złotych Tarasów i zmierzając w stronę knajpki z jedzeniem spotkać stareeeego znajomego, z którym kiedyś coś tam sobie było -.- ehh... nie lubie takich sytuacji.


Coś mi blogspot szwankuje dzisiaj i nie chce układać ładnie zdjęć, więc wsadze je później jako edit zapewne :)

         


piątek, 18 grudnia 2009

I want my baby, baby!


Britney Spears - "My Only Wish This Year"

Last night I took a walk in the snow.
Couples holding hands, places to go
Seems like everyone but me is in love.

Santa can you hear me

I signed my letter that I sealed with a kiss
I sent it off
It just said this
I know exactly what I want this year.
Santa can you hear me.

I want my baby (baby, yeah)
I want someone to love me someone to hold me.
Maybe (maybe, maybe maybe.) he'll be all my own in a big red bow


Santa can you hear me?
I have been so good this year and all I want is one thing
Tell me my true love is near
He's all I want, just for me
underneath my christmas tree.

I'll be waiting here.
Santa thats my only wish this year.
oohhh ohh yeah

Christmas Eve I just can't sleep

Would I be wrong for taking a peek?
Cause I heard that your coming to town
Santa can you hear me? (yea yeah)

Really hope that your on your way
With something special for me in your sleigh
Ohh please make my wish come true
Santa can you hear me

I want my baby (baby)
I want someone to love me someone to hold me
Maybe (maybe maybe) we'll be all the love under the mistletoe

Santa can you hear me
I have been so good this year.
And all I want is one thing,
Tell me my true love is near.
He's all I want just for me
Underneath my christmas tree
I'll be waiting here, santa thats my only wish this year.

I hope my letter reaches you in time
Bring me love I can call all mine
(yeah yeah) cause I have been so good this year.
Can't be alone under the mistletoe
He's all want and a big red bow.

Santa can you hear me (hear me?)
I have been so good this year
And all i want is one thing,
Tell me my true love is near.
He's all I want. just for me
Underneath my christmas tree
I'll be waiting here (ohh yeah) santa thats my only wish this year.

Oh santa, can u hear me? oh santa

Well he's all I want just for me, underneath my Christmas tree
Oh I'll be waiting here
Santa thats my only wish this year.

To ja poproszę takiego jednego pana, w czerwonej kokardce pod choinkę :) ewentualnie mogę go dostać troszeczkę później, w każdym bądź razie, kochany Panie Mikołaju bardzo Cię o niego proooooooszę! 

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Ciasteczko szczęścia




"First do the necessary,
then the possible and suddenly
you will reach the impossible."

Hmmmm...... :> 

niedziela, 13 grudnia 2009

Nie oddam Cie!

Tymbark powiedział: Nie oddam Cie! 

Zaczyna się ostatni tydzień szkoły. Powinnam to jakoś przeżywać, sytuacji z ocenami nie mam zbyt za wesołej, ale chyba się już do tego przyzwyczaiłam. Teraz w mojej głowie nie szkoła (a kurde, powinna być bo przecież matura coraz bliżej...).

Ah ah! W sobote trip do Warsaw City! Nie żebym była fanką stolicy, ale mam tam sprawę do załatwienia :P 

Wszyscy mówią, że u nich jest śnieg. A ja wyglądam za okno i go nie ma... Mimo wszystko i tak jestem lepsza od was - ja bałwana ulepiłam już we wrześniu! Hahaha!

Mam pozytywny humorek... Plany na święta są, na sylwestra również. Już chce 30 grudnia kiedy moje caceńka będą w moich łapkach! Cieszę się też, że nie zdecydowłyśmy sie na wyjazd do Harra, bo gdybym miała jechać a odwołano by konkurs to chyba selbstmord na miejscu by był ;]

W końcu też doszłam do banku... kocham czytać umowy! Idealne żeby sprawdzić się czy umiemy czytać ze zrozumieniem x)

O o o! I liczę na to że pod choinkę dostane to co chce! :))) Byłoby kurczaśnie miło! 

COME THERE IS A PARTY!

PS. Tak tak..... mam głupawkę ;))

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Pseudo swein flue ;-)

Zbieram się i zbieram do napisania tej notki od wczorajszego po południa i w końcu chyba mi się uda.

Co u mnie? Jestem chora. Cały weekend spędziłam w łóżku przed telewizorem z laptopem na kolanach, w welurowych spodniach, rozciągnięte koszulce po kuzynie i niechlujnie spiętych włosach. Nienawidzę siebie w taki stanie, no ale cóż zrobić. Oczywiście do szkoły się dzisiaj wybrałam (głupia ja myślałam że jest jakiś sprawdzian z matematyki i tylko dlatego sie zdecydowałąm na wizyte w szkole). Więc chodzę po tym nędznym ludzkim padole jak jakieś zombie ze skutecznie zatkanymi zatokami, nosem i płucami które najchetniej podczas kaszlu bym wypluła..... Wypiłam już drugą flaszeczkę syropu na kaszel, hmmm zaraz zacznie mi odwalać bo wskazane jest pić go 5ml dziennie dwa albo trzy razy, a ja go pije nałogowo xD Eh nie lubie być chora, gdzie jest jakiś przystojny pielęgniarz co się mną zaopiekuje? :))

Od wczoraj w ogóle mnie rozpiera energia! Powody są dwa:
1) bardzo dobry konkurs w Lillehammer  w wykonaniu polskich skoczków
2) wygrana Wisły Kraków z Ruchem Chorzów

To pierwsze jest na takim tle patriotycznym, bo ja mimo wszystko lubię być polką i smucę się gdy reprezentantom sportowym naszego kraju nie udaje się nic osiągnąć, ale również cieszę się gdy wygrywają :) Bardzo przyjemnie jest widzieć, jak nasi znajdują się wśród tych najlepszych, i Polska w świecie skoków zaczyna być kojarzona nie tylko już z Adamem Małyszem.  

"Biało-czerwony wulkan wybucha,
tam Polska wierzy i ufa,
pokażmy światu pazurek,
niech zabrzmi polski mazurek"

No a Wisła.... z nią jestem od urodzenia, w nią zawsze i wszędzie wierzę, a ta wygrana cieszy mnie tym bardziej, że skutecznie od paru miesięcy z jednym z kibiców sprzeczałam się który klub wygra. Dziką satysfakcję mam do teraz... :D No i najlepszy motyw, relacja live na żywo z meczu  na stronie www. Ja oczywiście robie dwie rzeczy na raz czyli oglądam skoki i mecz. Z głupia napisałam do webmasterów że mam nadzieję że Wiślakom pójdzie tak dobrze jak naszym skoczkom. Hahaha a oni to opublikowali... x)

 


sobota, 5 grudnia 2009

There is a Light /Cette Flamme




Gregory Charles

THERE’S A LIGHT—CETTE FLAMME

Through the ages and all through the night
We have always sought to find the light
And the fire within, the burning and desire to be one,
To be free.

There’s a light that shines in our land.
There’s a torch we hold in our hand.
There’s a city, a people
That stands on guard for thee.

Cette flamme, ce phare boréal,
Cet espoir d’un monde ideal
Brûle aujourd’hui et demain
Embrasera tout le genre humain.

Higher. Stronger. Faster.

Aï yoki onkim ya shè Éran yo yéh raö nonn.

Higher. Can you do it?

Fire for eternity.

Cette flamme, ce phare boreal,
Cet espoir d’un monde idéal
Nous donnera la force et le désir
De faire brûler l’amour en nous.

There’s a light that shines in our land.
There’s a torch we hold in our hand.
There’s a people, a city, a moment in time.
Now’s the moment to stand on guard for thee.

Now’s the moment to be
Inspirés par cette flame.
Now’s the moment
To be free.

LINK DO PIOSENKI



"When I think that hundreds of thousands of choir
members across the country can unite their voices
to celebrate the union of peoples, it's just beautiful"


"THE MEANING OF THE SONG

Charles wrote and composed There's a light/Cette flamme in French, English and some parts in Huron. The theme of light mainly inspired Charles: “Light is a recurring theme in art history. It represents the will to know, to understand the world and others. The flame, like a lighthouse, becomes the catalyst, the world’s vector for change. This is what the world’s athletes inspire. It is also the promise that the world will be a better place if all men stand by each other. Light also implies that good triumphs over evil.” said Charles.

The introduction of There's a light/Cette flamme is a call from the north to participate in a modernized choral arrangement inspired from the introduction to Greek plays in ancient times. The second part of the song is simply pure energy — a simulation of the act of running and the hope to harness the power and wisdom of fire to bring humanity closer to perfection and freedom."


Kocham, kocham, kocham tą piosenkę! Brak mi więcej słów.... idę słuchać!

wtorek, 1 grudnia 2009

Skoczno-piłkarsko

Znalazłam w końcu chwilę czasu na napisanie notki.

Zaczął się grudzień, a wraz z nim poprawianie i wyciaganie ocen w szkole. Niby polak uczy się na błędach ale ja już od kilku lat nie mogę tak się uczyć żeby na semestr nie mieć żadnych podbramkowych sytuacji. W temacie szkoły będąc napomknę jeszcze o próbnych maturach, Polski - no cóż Wioletta ani Izabela Łęcka nie "skaziły" swoich rąk cieżką pracą fizyczną, a i rozumu tez nie wykorzystywały jako narzędzia pracy. Angielski - w maksymalnie 150 słowach bardzo trudno jest zachwalić swoją osobę przed potencjalnym przyszłym pracodawcą. Geografia - mam używać sprytu i inteligencji; hmm zobaczymy jak to będzie. Sukienka na studniówkę już kupiona, partnera ciągle brak ale to jest już najmniejszy problem. Teraz tylko trzeba się umówić na makijaż, fryzurę i ogólnie zadbać o siebie. Muszę pomyśleć nad jakimś solarium bo jestem biała jak nie jedna ściana.

Jednak, wszystko inne schodziło na bok, bo ja i tak dostawałam małpiego rozumu na myśl o tym, że zaczyna się sezon. Czwartek i kwalifikacje które co prawda były odwołane to było mimo wszystko coś cudownego. Cieszę się że polacy nie wypadli najgorzej, że austriacy nie opanowali podium zwłaszcza w konkursie indywidualnym i że kilku skoczków za których trzymam mocno kciuki też źle się nie prezentuje ;-)  Teraz jest ten najpiękniejszy czas kiedy co tydzień zasiadam z największą przyjemnością przed TV i oglądam PŚ, denerwując tym moją rodzinkę nie rozumiejącą mojej pasji. Trudno... katuje ich już nie tylko samymi w sobie skokami, ale też piosenką o Małyszu. 


Resort K-ce - Skacz jak Adam Małysz

Tak tak, miasto Katowice na mikrofonie,
Resort Ka Ce
dla prawdziwych kibiców
więc odłóż browar i skacz!)
Skacz, skacz jak Adam Małysz x 3

Skacz, skacz!

Dwie narty i kask i jeden biały orzeł
Dziś Schmittowi nic nie pomoże
Adam na skoczni - patrzą chłopaki
Goldi, Harada, Ahonen, Funaki
Już Apoloniusz mu daje znaki
Wybicie i leci i dziwią się ptaki
Tak skacze jeden człowiek na świecie
Kto? Adam Małysz!
I wy to wiecie!

Skacz, skacz jak Adam Małysz x 3
Skacz, skacz!

Kibice na trybunach i przed tivikiem
Znów Adam Małysz z najlepszym wynikiem
Mała, średnia, duża, mamucia
On ma na każdej najwięcej wyczucia
Cieszą się ludzie na wsi i w mieście
Unieśmy ręce w zwycięskim geście
Tak skacze jeden człowiek na świecie
Kto? Adam Małysz!
I wy to wiecie!

Skacz, skacz jak Adam Małysz x 3
Skacz, skacz! / x2

Wchodzę do domu i włanczam peceta
Deluxe Ski Jump już na mnie czeka
K-90 - znów to wyzwanie
100, 120 realne zadanie
Chcę tak jak Adam zdobyć mistrza świata
Ręce do tyłu, wypięta klata
Tak skacze jeden człowiek na świecie
Kto? Adam Małysz!
I wy to wiecie!

Skacz, skacz jak Adam Małysz x 3
Skacz, skacz! / x 4

Piłkarsko ten weekend również był godny podziwu :) Wisełka wygrała 3-0 z Odrą Wodzisław, klubem który zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, i tym samym cały czas jest liderem. Wydaje mi się że ten mecz był potrzebny do podbudowania strony mentalnej drużyny, zwłaszcza że w tą niedzielę czeka nas ciężki mecz z Ruchem.  

Znalazłam też na onet.pl artykuł o sędziach piłkarskich z niższych lig. Nie wyobrażałam sobie nawet że mogą mieć miejsca takie patologiczne sytuacje, chyba przed wykrzyknięciem jakiegoś obraźliwego hasła w stronę sędziego zastanowie się dwa razy. Bo to co oni muszą przejsć, żeby móc sędziować na boiskach ekstraklasy to prawdziwy chrzest bojowy. Po za tym, opisanych jest kilka komicznych sytuacji związanych z meczami, i nie zdziwiłabym się gdyby takie rzeczy miały miejsce tylko w Polsce. No cóż.... welcome in my country...
ARTYKUŁ: Śmieszne i straszne przygody sędziów piłkarskich. 


poniedziałek, 23 listopada 2009

Pomeczowo


     Siedzę sobie i wzdycham, bo cóż mi innego pozostało? Gazeta leżąca na biurku z tym okropnym nagłówkiem okropnie mnie denerwuje. "Cracovia pany!!!" - takiego tytułu nie spodziewałam się nawet w najśmielszych snach.  Przegrana? Nie, to do mnie jednak nie dociera. Pokatuje się dalej...

"Megasensacja! Cracovia po pół wieku ograła Cracovie." [interia.pl]
"Cracovia Pany! Wisła uległa 'ubogiemu' krewnemu." [sports.pl]
" Niezwykłe derby, niezwykły wynik." [Dziennik Polski]
"Święto po innej stronie błoń." [sportowefakty.pl]
"W Krakowie teraz Pasy są pany!" [e-fakt.pl] 
"Po pięciu latach Cracovia wygrała z Wisłą." [rp.pl]
"Wielka sensacja stała się faktem! Wisła na kolanach." [wp.pl]
"Derby Krakowa dla Cracovii." [Gazeta Krakowska]
"Po 26 latach Cracovia znów pany!" [gazeta.pl/krakow]
"Sensacyjne derby: Wisła przegrała, gracze wygwizdani." [sport.pl]
"Derby już nie w jedną stronę." [futbol.pl]
" Żenująca Wisła przegrała z Cracovią." [weszlo.com]
"Druga przegrana z rzędu." [wisla.krakow.pl]
"CRACOVIA PANY!!!" [cracovia.pl]

     Dobra.... padłam już na kolana, i wznosze ręce i oczy do góry, zadając pytanie "Za jakie grzechy?". Boli, boli i to bardzo. Ból rozdziera mnie od środka. 
   
     Przywołuje sobie w pamięci trzecie derby gdy Cracovia była rok po powrocie do ekstraklasy (wtedy to jeszcze była pierwsza liga...). Było to równe 4 lata temu, 22.11.2005. Wtedy mecz był wygrany, 3:0. Ah co to była za radość, pierwsza bramka w 38minucie strzelona przez Stolarczyka, druga przez Marcina Kuźnę w 48minucie i na deser niczym wisienka na torcie bramka Dariusza Dudki w 58minucie. Warto wspomnieć, że był to czas w którym Wisłę opuścili gracze tacy jak Frankowski, Żurawski, Szymkowiak, Zając, Kosowski, czyli ci piłkarze, którzy byli filarami drużyny. Wtedy dało się wygrać, można było walczyć, i z dumnie podniesioną głową do góry schodzic z murawy boiska. To nie plaża, gramy cholerne derby! - powiedział Petrescu swoim piłkarzom w szatni, cztery miesiące później gdy na przerwe schodzili z wynikiem 1:0 dla Cracovii. Może tym razem też zabrakło ostrych, mocnych słów do mobilizacji. Może niektórzy sobie nie zdają sprawy z tego że to były cholerne derby których nie mieliśmy przegrać. Może piłkarze nie zrozumieli ile ten mecz dla nas znaczy tudzież znaczył? Bo dla nich to kolejny mecz, na który trzeba wybiec, i przez 90 minut biegać po boisku, ale dla nas, dla kibiców, którzy poświęcają cały dzień na to żeby przyjechać do Sosnowca i wspierać swoją drużynę, są/były to derby, Święta Wojna. 
     

     "Nie wybaczymy, jak dzisiaj nie zwyciężymy!" - te słowa cały czas tłuką mi się w głowie, w której panuje chwilowa pustka. Racja, nie wybaczymy tego że nie było PRAWDZIWEJ walki o zwycięstwo. Ale wydaje mi się, że to też doskonały test - bo ten kto urodził się wiślakiem, kto podporządkowuje swoje życie pod ten klub nigdy się od niego nie odwróci. "Czy wygrywasz, czy nie, zawsze ja kocham cie. W sercu moim Wisła i na dobre i na złe!". Przełykam gorzki smak porażki, życie jest jak gra w którą nie zawsze się wygrywa, dlatego szanowni panowie, jeżeli prawda jest taka jaką przedstawiacie w wywiadach to udowodnijcie że my kibice sie co do was myliliśmy...

EDIT

     Wgłębiłam się w moją Gazetę Krakowską, i znalazłam coś o Kokoszce, a że go nie lubię to bardzo tekst mi się spodobał :)

"Szanowny Selekcjonerze! Rad bym Pana spotkać w Krakowie, najlepiej w redakcji, do której drogę pan zna. No, ale teraz został Pan człowiekiem wędrownym, więc pozostała korespondencja. W dodatku nie jest możliwy kontakt SMS-owy bo cała Polska intensywnie Panu doradza! Ja tez w tej kwestii doradztwa natury stricte personalnej. Zwłaszcza że doradcy narzekają na brak gwiazd w zespole na Rumunię i Kanadę. 
      Tymczasem, nawet o tym nie wiedząc, ma Pan w kadrze gwiazdora całą gębą! Nic to, że zbiegł do Włoch, co było jawnym unikiem przed rywalizacją o miejsce w zespole Wisły. Nic to, że nie potrafił spłacić nieoprocentowanego kredytu zaufania, udzielonego przez Beenhakkera, i okazał się najsłabszym uczestnikiem finałów Euro. Największy jednak zawód sprawił Adam Kokoszka, bo o nim jest mowa, właśnie Panu Trenerze Drogi. Wyciagnął Pan człowieka z niebytu w wyższych sferach futbolowych, przyoblekł w reprezentacyjne szaty, a tu taka wtopa! Rumuńscy napastnicy robili z nim wiatrak, każda dotknięta przez niego piłka groziła kompromitacją. Nos, w tym przypadku, Pana zawiódł. Trudno wszakże mieć żal za to, że przez parę dni selekcjonerskiej posługi nie udał się Pan na toskańską prowincję, by w tamtejszym Zahumieniu podgladać w akcji wytypowanego na czuja gracza. Gdyby smagnął Pana skrzydłem Duch Święty, zadzwoniłby Pan do dyrektora Ośrodka Szkolenia Młodzieży w Nowej Hucie - Wiesława Biernata i odtąd zaprzestał by zaprzątać sobie Pan głowę stoperem z Empoli. Ten wychowawca uzdolnionej młodzieży piłkarskiej włóczony jest po sądach, z Sądem Najwyższym włącznie, tylko dlatego, że Kokoszka ma przewrócone w głowie....
      Swego czasu skorzystał z przywileju pobierania nauki w krakowskim zespole szkół sportowych, z ktorego wykluł się rzeczony OSM. W ramach rekrutacyjnych działań Ośrodka wydano ulotkę, w której powołano się na szczytne tradycje krakowskiego szkolnictwa futbolowego. Pochwalono się absolwentami: braćmi Brożkami, Baranem, Błaszczykowskim, Kuzerą itp. Wymieniono też Kokoszkę i zamieszczono jego fotografię. Inny by podziękował za zauważenie, narcyzowaty Kokoszka nie! Zażądał przez adwokata przeprosin (za co?!) i satysfakcji pieniężnej z kasy Ośrodka! Rzymianie taki stan megalomanii nazywali przestępstwem naruszenia majestatu...
     Teraz, drogi Trenerze, już Pan wie, skąd się bierze ten ociężały, ale pełen śmiesznego majestatu, styl gry niewybieralnego piłkarza. Z wyrazami szacunku i gratulacjami za Kanadę, ograną - na szczęście - bez udziału Kokoszki!"

Autorem tekstu jest Ryszard Niemiec, a ja się z nim zgadzam.  

Warty obejrzenia filmik obrazujący mecz wczorajszy: Wisła-Cracovia Derby 2009 (Sosnowiec) 

piątek, 20 listopada 2009

New Moon


"Siedem miesięcy rozłąki okazało się nic dla mnie nie znaczyć.
Nie dbałam o to, co powiedział mi wtedy w lesie.
Nie dbałam o to, że mnie nie chciał.
Byłam gotowa zrobić dla niego wszystko,
nawet poświęcić własne życie."
                                        Stephenie  Meyer - New Moon


     Nigdy nie umiałam zrozumieć kobiet tudzież bohaterek literackich, które poświęcały swoje życie w imie miłości, dodatkowo jeszcze w sytuacji gdy ten ukochany okazuje się zimnym draniem bezczelnie mówiącym że nic dla niego ta niewiasta nie znaczy i że już jej nie kocha. Przemawia przeze mnie feminizm? Chyba odrobinkę. A może ja po prostu jeszcze nigdy się nie zakochałam aż tak bardzo, żeby móc rzucić się w ogień za ukochaną osobą...

     Ale po kolei; czwartek - dzień powrotu do szkoły po chorobie. Zabójstwem jest wstawanie rano gdy przez kilka dni wcześniejszych rano oznaczało godzine dwunastą w południe. Jednak nie ma nic cudowniejszego jak zobaczyć te ukochane twarzyczki wszystkich cudownie kochanych osób z klasy. Nic nie zastąpi również podwójnej dawki niemieckiego z samego rana, i uwagi do dziennika za rozmowe na wolnej lekcji, gdzie osoby przede mną jak i za mną siedzące robiły większy szum ode mnie. Cóż, musi się znaleźć jakiś kozioł ofiarny... Niestety, pomylono adresy, bo ja kimś takim nigdy nie byłam, nie jestem a tym bardziej nie będę. Wojna dopiero się zaczęła... 
Pierwsze media z nowym nauczycielem. Matko z córką! Kisiel w majtach na samym wejściu! Cóż, z panem będziemy się długo docierać ;] zwłaszcza że na wstępie powiedział że jestem nienormalna (tudzież nie zrównoważona, nie pamiętam dokładnie jak to powiedział), co ponoć w moim liceum jest dość powszechne, ale mam sobie nie brać tego do serca. Spoko, nie biorę ;) Natomiast moja koleżanka z ławki jest apetyczna lub jej nazwisko takowe jest. Jedynie polski to było jedno jedyne pozytywne 45 minut z mojego szkolnego życia. Przez moją aktywność w tym czasie polonistka dzisiaj stwierdziła, "gdybym była mężczyzną to Ania byłaby aktywniejsza na lekcjach". Amen.  

"Miło" mi powiedzieć że jestem 1261 kibicem, który zakupił bilet na niedzielne derby. Halo ludzie?! To jest Święta Wojna! Mecz o honor, o to kto w mieście rządzi! Gdzie ci prawdziwi kibice? Gdzie te tysiące? Nie ma. Szkoda, bo kibicem każdy lubi się nzywać, jednak to brzemie nie każdy jak widać umie udźwigać.

"Nie martw się, jeśli czujesz się dobrze. Przejdzie ci, gdy Wisełka przegra z Cracovią." - tekst z forum, na swój sposób ma jakiś sens.

     Teraz powrót do początku. Jak pewnie większości osób wiadomo, w polskich kinach swoją premierę miał film "New Moon" ("Księżyc w Nowiu"), kontynuacja "Zmierzchu", opowieści o miłości między zwykłą nastolatką a wampirem. Pierwsze emisje filmu były zaplanowane w nocy z czwartku na piątek minute po północy. Panna Joanna przyjechała do mnie na noc, kulturalnie wypiłyśmy sobie bardzo dobre kalifornijskie wino, a przed seansem w barze Mojito. Nie jestem wielką fanką książek pani Meyer, uważam że o ile pomysł miała dobry, tak zawaliła to językowo sprawiając że książki docierają do prostej młodzieży amerykańskiej i rozhisteryzowanych i rozemocjonowanych trzynastolatek. Pierwsza część filmu też mnie nie porwała, tłumacze to jednak tym że i w samym książkowym "Zmierzchu" wiele się nie działo. Zaczarowała mnie jednak w filmie muzyka, a soundtracki to moja słabość. Głównie z tego też powodu, wybrałam się do kina na ten seans nocny. I tutaj jest WIELKI zawód. Głośne łubudubudu ze schodów. O ile podczas filmu nie zwróciłam na to tak wielkiej uwagi (moje poboczne komentowanie było równie ważne ;)) tak dzisiaj, gdy zdobyłam płytki z muzyką ze smutkiem musze stwierdzić że jestem rozczarowana. Piosenki są dołujące w moim odczuciu, jedynie obecnośc Lykke Li śpiewającej jedną z moich ulubionych piosenek (Possibilities)  jakoś podnosi mnie na duchu. A sama muzyka, też nic szczególnego. Kojarzą mi się z nieudaną, pdorasowaną prze specjalne efekty dźwiękowe podróbką ścieżki dźwiękowej do filmów o Harrym Potterze w szczególności tych ostatnich części.
Hah i myślałam że już nic nie jest w stanie mnie zabić, jednak się myliłam. Nie wiem dlaczego większość współczesnych autorów kreuje swoich bohaterów na zapatrzonych bez opamiętania w swoich życiowych partnerów będąc z nimi beznadziejnie (i żałośnie czasami) szczerymi.. Sądziłam że po tekście Marty do swojego chłopaka "Jesteś moim pierwszym!", oraz Romana "Przepraszam Kate że nie dałem ci więcej!"  (imiona osób z opowiadań, które miałam okazje czytać z nudów w ferie) nic nie zdoła mnie nic przybić do ziemi. Jednak znalazła się Bella i Jacob, i jej słowa które wyryły mi się w pamięci "Jesteś piękny.". Jestem anty romantyczna, jak już, to nie ona mu takie rzeczy powinna mówić, tylko on jej. Zbierajcie mnie z ziemi ludzie!
Nie było o tej północy faneczek na które liczyłam. Czuje niedosyt - nie było starć pomiędzy Team Edward a Team Jacob ;) a jak już jestem przy fanach z lekkimi odchyłami psychicznymi, to znalazłam na myspace pewną dziewczynę która no cóż, chyba się już pogubiła w świecie. Pisać piosenkę o bohaterach Zmierzchu? To chyba dla mnie za dużo. Oceńcie sami z resztą, i zwróćcie uwage na tekst piosenki... PIOSENKA O MIŁOŚCI DO EDWARDA/JACOBA

     Na pożegnanie jeszcze krótki komiks, wpisujący się w temat dzisiejszej notki :)

     

środa, 18 listopada 2009

Myers-Briggs Personality Test

Dzisiaj na angielskim robiliśmy Myers-Briggs Personality Test. Oto co mi wyszło:

"ENFP type:
Enthusiastic, idealistic, and creative. Able to do almost anything that interests them. Great people skills. Need to live life in accordance with their inner values. Excited by new ideas, but bored with details. Open-minded and flexible, with a broad range of interests and abilities." 

No i jak? Pasuje do mnie? :)

Jutro zlot fanynek pana od polskiego.... OH i AH o.O
Wieczór w doborowym towarzystwie i na pewno w jeszcze lepszym humorze <3>

czwartek, 12 listopada 2009

Zamilcz niska formo ewolucji!

W głowie siedzi mi od jakiegoś czasu piosenka Rihanny - "Russian Roulette" :) 

     Pomimo wolnej środy jestem zmęczona, jakoś od dłuższego czasu nie jest mi dane zebrać w sobie siły witalne. Czekam już na święta, na tą całą długą przerwę świąteczną. Jeszcze jakieś choróbsko zaczyna sie za mnie brać, ale nie dam się, mam znowu za dużo spraw i rzeczy do załatwienia.  

     Ostatnio wyjątkowo denerwują mnie ludzie. Na prawdę, to jest aż niewyobrażalne.
Po pierwsze, cały czas słyszę o maturze, dosłownie nie dobrze mi się robi gdy słyszę to słowo. Temat przewalkowany na tysiąc stron. Wiąże się to też z szałem kupowania repetytoriów do wszystkiego. Nie widzę większego sensu wydawać ponad 60zł na książke z obrazkami (kolorowymi!) do takiego przedmiotu jak język polski. Jeżeli ktoś już chce się koniecznie uczyć (chociaż nie okłamujmy się, matura z polskiego ogranicza się do umiejętności czytania tekstu ze zrozumieniem) to spokojnie wystarczyłoby mu przeglądnięcie podręczników z lat poprzednich. Tak samo jak nie robie jeszcze prezentacji z polskiego! Jest listopad, nie popadajmy z paranoje....  
Po drugie, moja polonistka wyjątkowo mnie drażni. Dzięki tej kobiecie na myśl o 45minutach lekcji polskiego (który kochałam i uwielbiałam) mam mdłości jak nie jedna kobieta w ciąży. A dzisiaj to już w ogóle przeszła samą siebie. Na pytanie czy zdaje rozszerzony polski na maturze (znowu matura, grrr!) i na moją twierdzącą odpowiedź, w cudownie wymowny sposób przewaliła oczami i przeciągle zapytała "Tyyyy?"  -.-
Po trzecie, nagle wszyscy stali się wielce poważnymi 18latkami. Nikomu nie chce sie wyjść na impreze, do baru na piwo czy zwyczajnie pochodzić po mieście. Proponuje cały dzień siedzieć w domu, oglądać TV i przeżywać problemy Maćka z Klanu. Pozdrowienia też dla koleżanki Y znanej szerszej publiczności jako klasowa Panda, która uważa że jej "zaimponowałam". Problem w tym że nigdy nie miałam, nie mam i nie będę mieć takiego zamiaru aby jej imponować. Chociaż ma dziewczyna racje.... taka jak ja nie będzie.

     Wreszcie też zmusiłam się do nauki do egzaminu.... ale mi się bardzo bardzo nie chce.
     Zdziwiło mnie że pan X mi odpisał i że zakomunikował że może kiedyś przyjedzie do mojego miasta. Pasowałoby ruszyć swoje szanowne dupsko z tego Mediolanu, nieprawdaż? ;]

     A w sobotę sparing w Bielsku-Białej z Sylwią. Wreszcie nie będzie problemów :D

     Moją myślą przewodnią kilku ostatnich oraz zapewne przyszłych dni, zaczerpniętą z kreskówki jest:

"Zamilcz niska formo ewolucji!" 

sobota, 7 listopada 2009

Blee.


Kolejne zdjęcie z serii "Google kochają Ulicę Sezamkową". Tym razem Oscar.

     Nie chce mi się uczyć, zwaliło mi się trochę rzeczy na kupę, i tak na prawdę nie wiem za co się wziąć. A poniedziałek niestety za 31 godzin jak dla mnie się zaczyna....

                                             Matematyka, fizyka, geografia, WOS, polski.... o____O

     Mam zaniżkę formy od wczoraj. I bolą mnie stawy. Wredne ikonki na pulpicie się poprzestawiały i musze zrobić z nimi porządek, a internet muli mi jak nie jeden osioł...   

środa, 4 listopada 2009

"I'm coming down 
Bring me up
Take it off
Let's just touch
I feel just like we're taking control of the night
I feel just like we're losing control 
But if you let go I'll let go tonight
"



     Umarłam w pozytywnym sensie widząc dzisiaj taką oprawę graficzną Googli. Ulica sezamkoa ma już 40 lat (?!) :)) uwielbiałam kiedyś tą bajkę. Ciasteczkowy Potwór i Elmo <3<3>
     Hmmm.... wczoraj była próbna matura z matematyki. Tyle w tym temacie. 

     W ogóle zbieram się do napisania tej notki od dłuższego czasu. Zwłaszcza w niedziele chciałam się podzielić trochę taką dość dziwną refleksją jaką wyniosłam z cmentarza Rakowickiego. No nic, zrobię to teraz, może uda mi się jakoś to odtworzyć z pamięci.
Tak więc, z racji tego że cała praktycznie zmarła część mojej rodziny leży na cmentarzu Rakowickim,  spacerowałam sobie wraz z rodzicami między grobami, paląc znicze i wspominając. Jednak bardzo mi się rzucały tym razem (w porównaniu z poprzednimi latami) na co po niektórych grobach flagi KS Cracovii, co oznaczało że zmarły/zmarła była fanem tego klubu dodatkowo pewnie zasłużonym w jakiś sposób. Ok, zaintrygowana i podjudzana przez tatę zaczęłam szukać "oznaczonych" kibiców Wisły. I tu mam smutny wniosek.... po ponad godzinnym błądzeniu i szukaniu, kibiców Cracovii znalazłam ponad 20 gdy Wisły tylko 3. Zszokowało mnie to, z racji tego, że nie wiem z czego taka ignoracja wynika. Z jednej strony przez całe swoje życie wspieramy i finansowo i dopingiem nasz klub, niektórzy kibice wkładają w niego całe swoje serce, nieraz poświecając własne dobro. I nagle po śmierci są zapominani. Owszem, nie mówie żeby wtykać kilku tysiącom ludzi flagi w groby, ale jest pewnie kilkanaście czy kilkadziesiąt takich którym się taki pośmiertny szacunek należy. Jeżeli jedna strona może to docenić i pamiętać, to druga też powinna zwłaszcza ze swoimi kibicami bardzo lubią się chwalić. 

     

     A tak po za tym to czekam na jutro i piątek (najpierw wycieczka pełna zadumy bo jedziemy ze szkoły do Auschwitz, a potem mecz z Legią).  I to wszystko u mnie :) 

Zakooopane, przybywam! ^^



niedziela, 25 października 2009

For girls only! :P

"Bad boys, bad boys whatcha gonna do? 
Whatcha gonna do when they come for you?
Bad boys, bad boys whatcha gonna do? 
Whatcha gonna do when they come for you?"
                                Bob Marley - Bad Boys

     Niedzielny wieczór, a ja się znowu zastanawiam:
a) dlaczego jutro musi być poniedziałek?
b) dlaczego znowu jestem nie wyspana?
c) dlaczego nic nie umiem na ten tydzień....
Dobra, zadaje pytania retoryczne bez odpowiedzi...

     Obiecałam kilka fotek z czwartkowego spotkania z Wiślakami. Będąc już przy tej tematyce, to Wisła wygrała wczoraj mecz u siebie w Sosnowcu  2-1 z Piastem Gliwice. Cieszy kolejne zwycięstwo i zdobyte trzy punkty, zwiększające tym samym przewagę nad drugim w tabeli Ruchem. Czekam tylko na moment, kiedy nasi piłkarze będą umieli połączyć skuteczność gry z jej jakością. I już jestem w trakcie załatwiania biletów na mecz z Legią...

       

     Miałam być w piątek w Katowicach na imprezie, ale jednak nie pojechałam, czego troszkę żałuje, ale co się odwlecze to nie uciecze :) Wczoraj za to, Kraków miał okazję przeżyć jedną z większych imprezowych nawałnic. Do Krakowa przyjechała nie istniejaca Zawadka, Taksika zgarnęło się po pracy i wraz z Socze, poszłyśmy na sobotnie baunsy ^^ Po wstępnym zebraniu ulotek z ofertami tanich drinków, i przejściu rynku, wyladowałyśmy na ul Szewskiej w klubie Rewolucja. O dziwo udało nam się na samym wejściu znaleźć wolny stolik (głupi ma szczęście?). Ucieszyła mnie niezmiernie obecność rury do tańczenia z podświetlanym podestem (sentyment po Rodos...). Zamówiłyśmy dwa kamikadze i pijąc głównie za nasze zdrowie, szybciutko trzy kieliszeczki na łebka zniknęły. Później to juz tylko zabawa, udowadniająca że:
1) tak wychowałam pannę Krocze, że nie dość że jest moją nędzną repliką to co gorsza, zaczyna mieć podobny tok myśleniowy na imprezach co i ja :D
2) co mnie nie zabije to mnie wzmocni, a alkohol ostatnio bardzo mnie wzmacnia, bo kto by nie odleciał a przynajmniej nie odczuwałby dyskomfort po:
-kamikadze 
-dwóch Heinekenach
-Sex On The Beach
-vodka&tiger (kolejny mit..... to też nie daje kopa -.-)

Świetnie tańczyło się na rurze z jakimiś skandynawamii którzy byli chyba biseksualni bo tak samo lepili się do facetów jak i do lasek. Później postanowiłyśmy zmienić klub na Carpe Diem na św Marka, tam też sobie potańczylyśmy głównie do najbardziej rozpoznawalnych kawałków MJ. Zabawnie było jak szukałyśmy przed godziną 2 w nocy właściwego przystanku aby móc wsiąść w nocny jadący na Prokocim. W autobusie, Taksa mnie uświadomiła że nie znamy wyniku pojedynku Adamek vs Gołota, i jak szalona dzwoniłam po znajomych aż w końcu odebrał mnie jeden jedyny mój kochany Bartosz <3>

Ja: Przepraszam, pana loki są naturalne czy to trwała ondulacja?
*
T: Dobry wieczór, czy można zapalić? (w sensie że papierosa w pełnym autobusie)

Ludzie się krzywo na nas patrzyli.... zdecydowanie za krzywo x) Do domu wróciłyśmy taksówką, a mily pan taksówkarz podał Asi cudowny lek na pozbycie się czkawki - cukier z McDonalda, okazuje się być skuteczny i niezawodny na tego typu dolegliwości! Ja jak zwykle głodna w środku nocy stwierdziłam że odgrzeje sobie barszcz ukraiński i poczęstuje nim gości. W sumie, przegadałyśmy siedząc na sofie i ogladając jakieś durne teledyski w TV do 6:30 starego czasu.... Rano ciężko było wstać....

          

     A dzisiejsze popołudnie spędziłam na słuchaniu audiobooka Chłopów Reymonta.... wymiękłam przy drugim rozdziale tomu pierwszego i zasnęłam. No kurde, ile można się podniecać umierającą krową i ziemniakami? o.O Doszłam mimo to do wniosku, że Reymont dużo wcześniej przewidział chorobę wściekłych krów...  
     
     Facebook mi powiedział, że jutro będzie dobrym dniem i że umrę w 2113 roku zaatakowana przez buta i dziką żyrafę ^^