W czwartek na dworcu głównym w moim jakże cudownym mieście (tak tak tego jestem pewna że to MIASTO) uciekł nam autobus w którym była Zawadka, ale zaraz złapałyśmy Szwagropola i skończyło się na tym że byłyśmy wcześniej niż ona. Będąc już na miejscu, taksówką dojechałyśmy do naszego zajebistego apartamentu. Mrrr dwa duuuuuże pokoje z kominkiem i duuuuża łazienka z wanną, prysznicem i pralką! I to po cenie w sezonie. Potem wieczorne przygotowania do wyjścia somewhere out. A somewhere w Zako to może być jedynie Morskie. W towarzystwie miłych polako-norwego-szwedów popijałyśmy jeden drink za drugim. Mnie tego wieczoru jakoś nie wchodził alkohol, więc plus minus się kontrolowałam, co nie zmienia faktu że był moment w którym Sobieski stanął mi w gardle. Ale to już było dobrze po północy. Zapewne siedziałybyśmy sobie jeszcze dłużej gdyby nie fakt że ktoś nam zgonika małego zaliczył. Na szczęście nie było źle i ja obeszłam się bez większych kontuzji, chociaż chodzenie w szpilkach o numer za dużych po śniegu i lodzie jest skomplikowane.
Rano dziewczątka moje spały. Ja że się obudziłam jako pierwsza, na luzie skorzystałam z łazienki, ubrałam się etc. Wyszłam z aparatem na pole, mając w zamiarze w drodze do sklepu po bułki porobić zdjęcia widoczków. Pod Hyrnym stało parę osób, ale nie były to tłumy które oblegały COS. Ogólnie tego dnia była taka pozytywna atmosfera w powietrzu…. Mili panowie z bryczki zaoferowali mi że podwiozą mnie pod delikatesy, co mnie bardzo ucieszyło gdyż za bardzo iść mi się nie chciało. Po powrocie zrobiłam tym leniom jajka na bekonie. Od zmywania naczyń się wymigałam. Kolejny dzień zleciał. Wieczorem wpadły dziewczyny, i panowie szukający Zbyszka. Przy okazji mieli poroże z gałęzi. Najdroższą taksówką pojechałyśmy do klubu. Nicolas się obraził ze nie zadzwoniłam do niego. To ona miał dzwonić. Never mind. W MO z panem Innauerem konwersowałam na temat polskich wódek a następnie załatwiałam kurtkę dzięki której mogłyśmy się ogrzać, gdyż było mega zimno. Gdy blondyn się zbierał obcałował mnie w austriacko-polski sposób czyli dwa razy po trzy a w efekcie to wyszło cztery. W każdym bądź razie – mnie takim gestem zaszczycił (chyba nie ze względu na tą małą wódkę którą dostał na drogę powrotną do kieszeni :P) reszcie podał dłoń. Tym razem dobrze wchodził mi alkohol a i do perfekcji zaczęłam dochodzić do zamawiania drinków i nie płaceniu za nich. Dziewczyny ładnie nazwały mnie swoją kurtyzaną w pozytywnym znaczeniu.
Nocne rozmowy były genialne, a i spanie na dwóch deskach było w miarę wygodne. I nie ma to jak uświadomić sobie pewne rzeczy.
Rano parówki gotowała Socze bo mnie się nie chciało. Ale całą wycieczkę zrobiłyśmy po bułki. Potem leniwy kolejny dzień, ekscytacje skokami Ciacha, trzymanie kciuków, i złorzeczenie co poniektórym. Wieczorem wybrałyśmy się do Adamo na pizze. Tam fanyni (męski odpowiednik fanynek – tak, takie cos też istnieje) nie dali w spokoju zjeść norom ani dostać się do stolika Olliemu z Happonenem. Eeeh… W morskim nasza VIP Loża już czekała, w szatni zabrakło wieszaków więc kurtki miałyśmy przy sobie. Stałam się wielo językowa, porozumiewałam się po polsku, angielsku, niemiecku, rosyjsku i francusku. Nie ma to jak dojść do wniosku z Coloredo że Paris St. Germain is a bulshit team, z Dimą że prekrasne dziewuszki z Polszy jesteśmy, a z Bradem i Johnem, że jestem Bad Angel i dlatego muszą mi Driny kupować. Po 3 zebrały się do domu Sylwia z Zawadką, a my trochę później z Socze przyprowadzając do pokoju skoczny bonus od życia. Czym chata bogata tym rada, na stół flaszeczka, ogórek, kabanos i konserwa. Takie hmmmm fajne klimaty.
Wyspane bardziej lub mniej zaczęłyśmy się pakować, ogarniać i wyruszyłyśmy na dworzec. Jak zwykle każdemu towarzyszyły różne uczucia w drodze powrotnej, ale jedno jest pewne że mało komu chciało się wracać do tej szarej codzienności.
mrrrrrr <3
OdpowiedzUsuńAch, mimo wszystko fajnie było ;)
OdpowiedzUsuńmrrrrrrrrrrr
OdpowiedzUsuńAleż wy jesteście monosylabiczne ;)
OdpowiedzUsuń<3
Haha podziwiam Cię za chodzenie w za dużych o numer szpilkach! :D
OdpowiedzUsuńI te darmowe driny mmm :D
eeeeej. widzi mi się wasz apartament <3 !
OdpowiedzUsuńZawadaaaa! weź usuń w profilu Sosnowiec, bo marny Twój los hahaha :D
@Angie nie usunę ;p
OdpowiedzUsuńwiem, ze dla Ciebie to zagranica, ale musisz się z tym pogodzić hahahahah
Oj dziewczynki dziewczynki, proszę się mi tu nie sprzeczać o Sosnowiec w którym dość często bywałam ;) :*
OdpowiedzUsuń