środa, 23 czerwca 2010

Co u mnie, co u mnie....? :)

Helloł, helloł, helloł!!!

Toż to jest jakas masakra, od miesiąca siedze na dupie i nic nie robię, ale czasu jak zawsze nie mam, albo przynajmniej mam go mniej niż bym chciała miec! Jest to na swój sposób denerwujące. Najgorsze jest to, że mam wyrzuty co do tego bloga, bo kurde.... jakoś zawsze udawało mi się go uaktualniac na bieżąco a teraz dupa. Eh nie chodzi mi nawet o to, że ktoś to czyta, bardziej jest on dla mnie, bo jak wiadomo wiele rzeczy się zapomina, a coś wsadzone raz do internetu zawsze w nim zostanie. Poprawię się!

Co u mnie, co u mnie....? Pracuje w czwartek, piątek, sobote i niedzielę wieczorami więc jest na prawde pozytywnie :) generalnie lubię tą prace, chociaż w tym tygodniu się calkowicie rozchorowałam. No tak, jak zwykle - gdy chodziłam do szkoły musiałam byc okazem zdrowia, a teraz to mogę sobie chorowac. Popsuło mi to pewne plany życiowe, no ale cóż - w tym tygodniu sobię nadrobię :D 

W ogóle co już chyba wszystkim wiadomo odbywają się Mistrozstwa Świata w piłce nożnej :) nic nowego nie napisałam, tak wiem! Komu kibicujecie? Ja jestem całym sercem za Słowenią, nie dlatego że koajrzy mi się ze skokami i Planicą, tylko dlatego że w reprezentacji gra Andraż Kirm, zawodnik jednoczesnie mojej Wisły. Dzisiejszy mecz z Anglią MUSZĄ wygrac! Ah.... no i mam pytanie - co sądzicie o wuwuzelach?! Mnie one w najmniejszym stopniu nie przeszkadzają.

W piątek byłam wraz z Taksikiem na konferencji prasowej aby pożegnac Arkadiusza Głowackiego, kapitana drużyny Wisły Kraków a zarazem zawodnika zespołu od 10 lat. Odeszła z zespołu kolejna osoba, która bezapelacyjnie oddała klubowi wiele zdrowia i czasu, i była jego prawdziwą ikoną. Teraz z tej tak zwanej starej gwardii pozostał tylko Radosław Sobolewski - ale nadejdzie tez taki dzień kiedy i jego zabraknie, i zamknie się pewien etap. Eh, nostalgnęło mi się troszkę. A pan B. lustrował mnie cały czas wzrokiem - nie zdawał sobie chyba sprawy, że teraz w Krakowie, będę jego zmorą :P W ogóle piątek był to dziwny dzień, bo smarkałam cały czas bez przerwy, przyjechala kuzynka z Kanady, a jak byłam z tatą w serwisie samochodowym, to szef salonu pytał się gdzie się tak rozchorowałam i w ogóle czy czegoś mi nie potrzeba do szczęścia. Auta nowego nie zaproponował, a szkoda :D

W sobotę dalej byłam chora, ale już nie było źle, więc poszłam spotkac się z kumplem i jego znajomymi na Plażę Kraków, gdzie odbywały się zawody w sportach ekstremalnych. Było bardzo sympatycznie i pozytywnie, szkoda trochę tylko że pogoda nie dopisała (chociaż słońce dzielnie przez chmury się przedzierało i zimno wyjątkowo jakoś nie było) i mało osób przyszło. Miałam na tym zakończyc swoje wojaże poza domem, i wrocic do ciepłego łóżka, ale namówiona zostałam na AfterParty w klubie Plaża gdzie gościem specjalnym był dj Kid Fresh. I wiecie co - pomimo tego że do dnia dzisiejszego mam zryty głos i gardlo i jestem nie doleczona, to nie żałuje że poszłam, bo była super impreza, a i pewne sprawy i rzeczy poprzekręcały się o 360stopni na moją korzyśc :)

W sumie to tyle... w sobotę party urodzinowe u Sylwii ;** będzie sie działo, jak zwykle z resztą!

Do usłyszenia!!! 

1 komentarz:

  1. Ciekawie się porobiło. Gdzie pracujesz? Wuwuzele - mi to nie przeszkadza. Taki urok Afryki. Chociaż oczywiście wolę słyszeć je tylko podczas Puchar Narodów Afryki.

    OdpowiedzUsuń