niedziela, 14 marca 2010

I found myself in wonderland! Propably that was the worst week ever...

Dobra. Tydzień temu podniecałam się że tydzień był mega-hiper fajny. Dla równowagi, ten natomiast był do dupy. I to takiej wielkiej i ciemnej dupy. Generalnie wszyscy działali mi na nerwy, jednym słowem nie podchodzic do mnie bo ugryzę. Wywołałam wojnę światową z pewnymi osobami w klasie, ale należało im się. Jednakowoż wymyśliły sobie te panie bardzo mądrą plotkę na mój temat. Cóż.... dziecinada, nie ruszyło mnie to w żaden sposób. Świadczy to tylko o nich, o tym że nie umieją skonfrontować się ze mną twarzą w twarz. Dobrze, że są jeszcze osoby, które są w stosunku do mnie w porządku.

W piątek poszłam z tatą i Dziubkiem do pubu "U Wiślaków" oglądać mecz Wisły z Jagiellonią. Niestety tylko remis. Mimo to, mieliśmy ubaw z Dziubkiem z pewnego pana na boisku. Ah  bo warto by było w ogóle dodać, że poszłam sobie w środę na zakupy, w ramach leczenia mojej "depresji". I oczywiście zgodnie z ironią losu, wyglądając wyjątkowo  nie wyjściowo (włosy spięte w kucyk byle jak, bluza z kapturem i ledwo co widoczny makijaż, a na twarzy wyraz niezadowolenia z życia - cóż, w takiej postaci tez mnie można zobaczyć) musiałam spotkać KOGOŚ. Ale kurde.... czemu ten KTOŚ nie może być osobą mało znaną?! Grrr.... w każdym bądź razie - stoje sobie w kolejce do przymierzalni w Zarze z kilkoma parami spodni. I nagle przede mną jak grzyb po deszczu wyrastają panowie Małecki i Boguski, z czego tego pierwszego na mój widok pojawia się wieeeeeelki smile. No cudnie po prostu ;] ale spoko, wchodze do kabiny przymierzam te spodnie tak długo jak się da, byleby tylko sobie oni poszli. W końcu wychodzę, a oni dalej stoją! Przechodząc obok nich nagle słyszę "Cześć" ze strony Patryka i wzrok Bogusia przypominający tą emotkę ---> o___O Tak, miałam ochote powiedzieć że cały czas jednego z nich uważam za buraka, a drugiego za gwiazdorka zakichanego, ale ograniczyłam się do mruknięcia "Hej" i poszłam sobie dalej przed siebie. W każdym badź razie, w piątek mieliśmy ubaw po pachy oglądając mecz bo dopowiadaliśmy sobie różne anegdotki kto z kim gdzie i jak xD

Dzisiaj natomiast poszłam z całą rodzinką do kina na Alicje w krainie czarów w 3D. Z racji tego, że ja mam wielki sentyment do filmów Walta Disneya, Johnego Deepa i wszelakiego rodzaju magicznych historii, nie mogę powiedzieć nic więcej jak to, że film bardzo mi się podobał, ma fajną pointe (o którą nawet z młodsza siostrą się pokłóciłam) i cudowny soundtrack :) cud, miód i orzeszki... 


     

Mam jeszcze nie zdrową fazę na Irlandię i wszystko co irlandzkie ^^ nie wiem czy nie wyskoczę gdzieś na początku wakacji do Irlandii, a zwłaszcza do Galway. Mrrr... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz