W piątek poszłam z tatą i Dziubkiem do pubu "U Wiślaków" oglądać mecz Wisły z Jagiellonią. Niestety tylko remis. Mimo to, mieliśmy ubaw z Dziubkiem z pewnego pana na boisku. Ah bo warto by było w ogóle dodać, że poszłam sobie w środę na zakupy, w ramach leczenia mojej "depresji". I oczywiście zgodnie z ironią losu, wyglądając wyjątkowo nie wyjściowo (włosy spięte w kucyk byle jak, bluza z kapturem i ledwo co widoczny makijaż, a na twarzy wyraz niezadowolenia z życia - cóż, w takiej postaci tez mnie można zobaczyć) musiałam spotkać KOGOŚ. Ale kurde.... czemu ten KTOŚ nie może być osobą mało znaną?! Grrr.... w każdym bądź razie - stoje sobie w kolejce do przymierzalni w Zarze z kilkoma parami spodni. I nagle przede mną jak grzyb po deszczu wyrastają panowie Małecki i Boguski, z czego tego pierwszego na mój widok pojawia się wieeeeeelki smile. No cudnie po prostu ;] ale spoko, wchodze do kabiny przymierzam te spodnie tak długo jak się da, byleby tylko sobie oni poszli. W końcu wychodzę, a oni dalej stoją! Przechodząc obok nich nagle słyszę "Cześć" ze strony Patryka i wzrok Bogusia przypominający tą emotkę ---> o___O Tak, miałam ochote powiedzieć że cały czas jednego z nich uważam za buraka, a drugiego za gwiazdorka zakichanego, ale ograniczyłam się do mruknięcia "Hej" i poszłam sobie dalej przed siebie. W każdym badź razie, w piątek mieliśmy ubaw po pachy oglądając mecz bo dopowiadaliśmy sobie różne anegdotki kto z kim gdzie i jak xD
Dzisiaj natomiast poszłam z całą rodzinką do kina na Alicje w krainie czarów w 3D. Z racji tego, że ja mam wielki sentyment do filmów Walta Disneya, Johnego Deepa i wszelakiego rodzaju magicznych historii, nie mogę powiedzieć nic więcej jak to, że film bardzo mi się podobał, ma fajną pointe (o którą nawet z młodsza siostrą się pokłóciłam) i cudowny soundtrack :) cud, miód i orzeszki...
Mam jeszcze nie zdrową fazę na Irlandię i wszystko co irlandzkie ^^ nie wiem czy nie wyskoczę gdzieś na początku wakacji do Irlandii, a zwłaszcza do Galway. Mrrr...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz